Trzeci
weekend października był nawet ciepły. Planowałam poprzepisywać notatki, iść na
jakieś zakupy i nadgonić seriale. Monika pojechała na weekend do domu, a
Klaudia do rodziny do Puław.
Dzień
zaczął się wspaniale. Wstałam w miarę wcześnie i w końcu nie byłam na siebie
zła, że za długo spałam. Wyskoczyłam szybko po świeżą bułkę i zrobiłam sobie
pyszne kanapki. Włączyłam stację „Happy” na Open.fm, zrobiłam kawę
zbożową i tanecznym krokiem ogarniałam pokój. W końcu przywiesiłam zdjęcia z
Michałem i dziewczynami na ścianę.
Wtedy
zadzwonił mój chłopak.
- Cześć,
kochanie – przywitałam się radośnie.
- Cześć,
Misia! – Od niedawna lubił tak do mnie mówić. – Co tam?
- A,
jakoś leci. Dziewczyn nie ma, zjadłam przed chwilą śniadanie, a teraz zrobiłam
sobie kawę i sprzątam. A co u ciebie?
-
Znajdzie się też jakaś kawa dla mnie?
-
Oczywiście! Wbijaj!
-
Zejdziesz po mnie?
- Jasne.
- To
wyjdź na balkon.
Zdębiałam.
Myślałam, że sobie żartuje, a gdy wyszłam na balkon, machał do mnie z dołu.
- Co ty
tu robisz?
- Może
zejdziesz to pogadamy?
- Tak!
Już po ciebie schodzę!
Założyłam
szybko buty i bluzę. Zbiegłam po schodach szybciej niż kiedykolwiek. Z radości
wskoczyłam na niego i mocno przylgnęłam.
- Chyba
ktoś się stęsknił – zaśmiał Michaś.
- Bardzo
– odchyliłam głowę i wpiłam się w jego usta.
- Ej –
przerwał. – Chodź na górę, bo się przeziębisz.
Nie mogłam
uwierzyć, że tu przyjechał! Okazało się, że uprosił tatę o samochód i nawet
przywiózł mi jedzenie od swojej i mojej mamy.
- Jesteś
kochany. Podziękuj bardzo mamie – powiedziałam, przejmując koszyk z pierogami,
krokietami, gołąbkami i dwoma słoikami zupy.
- Chcesz
tą kawę?
-
Poproszę.
-
Wstawię wodę i pójdę się ubrać.
- Nie
musisz – spojrzał znacząco na mój strój. Stałam przed
nim w krótkich spodenkach z Pusheenem i za dużej koszulce, która była wcześniej
Michała, ale przed wyjazdem mu ją zabrałam. - A ja
jej tyle szukałem… - wskazał na T-shirt ze śmiechem.
-
Przecież wiedziałeś, że ją biorę! Nie moja wina, że o tym zapomniałeś! –
Broniłam się.
- Oj,
dobra! Chodź tu do mnie – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. – Cieszę
się, że ją masz.
Spojrzałam
mu w oczy.
- Kocham
cię – szepnęłam. – I cieszę się, że tu jesteś.
Resztę poranka
spędziliśmy u mnie w pokoju. Dwa razy przeszkodzili nam, akurat jak się
całowaliśmy. Najpierw koleżanka Moniki z kierunku przyszła pożyczyć mikser, a
potem Ukrainka z mojego segmentu pytała o sprzątanie. Michał się wkurzył i
zarządził, że jedziemy na miasto.
Pojechaliśmy
autobusem, bo nie chciałam bawić się w parkowanie w centrum i to w sobotę. Wysiedliśmy
przy Ogrodzie Saskim i ruszyliśmy w stronę Starego Miasta. Na wystawie Galerii „Art”
widzieliśmy piękne obrazy z krajobrazem jesiennym.
-
Chciałabym mieć cztery obrazy jednego miejsca podczas różnych pór roku –
powiedziałam Michałowi.
-
Jakiego miejsca?
- Nie
wiem, obojętne. Żeby to było miejsce ładne, rosło dużo drzew i zmieniało się co
porę roku. Może to być nawet zwykła droga, jak na tamtym obrazie.
Wzdłuż
Krakowskiego Przedmieścia podziwialiśmy kamienice, wystawy w księgarniach (to
ja podziwiałam) i kwietniki na Placu Litewskim. Wiosna jest moją ulubioną porą
roku, ale jesień jej dorównuje. Te żółte dywany z liści,
czerwono-żółty krajobraz z balkonu… Bajka.
- Wiesz
za co kocham Lublin?
- Hm?
- To
miasto żyje. Tu się ciągle coś dzieje. O każdej porze dnia i nocy kogoś
spotkasz i nie chodzi mi o dresiarzy, którzy szukają zaczepki. Z drugiej strony
nie ma za dużo ludzi – jest w sam raz. Są stare kamienice, a nie brakuje tu
młodych ludzi.
- Dziwisz
się? To miasto akademickie.
-
Właśnie. Ale i kulturalnie można się rozwijać. Jest gdzie iść ze znajomymi, nie
to co w Żyrardowie. Tylko siedzieć w chałupie.
- Ja tam
lubię siedzieć w domu. Szczególnie z tobą – powiedział Michał, objął mnie ramieniem
i cmoknął w policzek.
Dochodziliśmy
właśnie do Bramy Krakowskiej. Uwielbiam przez nią przechodzić, zawsze zachwycam
się drewnianymi przejściami na górze. Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów i
weszliśmy na Rynek.
- Tu bym
chciała wziąć ślub – wskazałam na piękny, żółtawy Urząd Stanu Cywilnego. –
Oczywiście, jeśli nie będę z jakiegoś powodu brała kościelnego.
- A
kościelny gdzie?
-
Jeszcze nie wiem.
Kolorowe
kamieniczki, kamienna droga, liczne klimatyczne restauracje i bary – opis Starego
Miasta w kilku słowach. Nie jestem fanką antyków i staroci, ale to miejsce robi
na mnie ogromne wrażenie. Na Placu Po Farze podziwialiśmy panoramę i zrobiliśmy
sobie kilka zdjęć.
-
Wszystko wygląda sto razy lepiej nocą. Wtedy dopiero tworzy się klimat! Kiedyś
ci pokażę.
- Możemy
już wracać?
- Zaraz,
jeszcze Zamek.
Michał nie
zachwycał się otoczeniem tak jak ja. Ja cieszyłam się wszystkim jak dziecko,
jemu to było obojętne i marzył tylko o kebsie i powrocie do akademika. Pokazałam
mu jeszcze Zamek, ale nie był nim zainteresowany. Naburmuszona nie odzywałam
się już nic i wewnętrznie podziwiałam widoki.
- Nie
obrażaj się już. Po prostu mnie to nie interesuje tak, jak ciebie. Chodź,
kupię ci kebaba.
Potem wróciliśmy
do akademika i obejrzeliśmy „Agentkę”. Nie chciałam, żeby Michał wracał w nocy,
więc załatwiłam mu nocleg u chłopaków. Wojtek został sam na weekend, więc
zgodził się przenocować mojego chłopaka. Siedziałam u nich do dwudziestej
drugiej, a potem poszłam do siebie. Pisałam z Michałem do pierwszej. Cięgle
narzekał, że ktoś krzyczy na korytarzu, że za ścianą puszczają muzykę i łóżko
jest niewygodne.
"Witaj
w akademiku. U nas i tak nie jest najgorzej, więc nie narzekaj. Prześpij się w
koedukacyjnym akademiku." - Ucięłam rozmowę.
Rano
umówiliśmy się na wspólne zakupy i drugie śniadanie. Niestety, chłopaki do
żeńskiego mogą wchodzić dopiero po dziesiątej, a że wstaję wcześniej, zjadłam
śniadanie sama i poszliśmy do sklepu. Michał był trochę niewyspany, ale starał
się nie narzekać. Widziałam jednak po nim, że jest niezadowolony.
Milczałam
na ten temat do obiadu. Zrobiliśmy razem spaghetti, a potem oglądaliśmy film w
moim pokoju. Wtedy przyszedł Olek z Julkiem i Mikołajem. Narobili szumu i nie
dali nam oglądać. Ja się śmiałam i wygłupiałam razem z nimi, a Michał znów
siedział obrażony.
-
Przeszkodziliśmy wam? - Zorientował się w końcu Julek. - Co oglądaliście?
-
"W głowie się nie mieści".
- A co
to? - Zapytał Mikołaj.
- Film
animowany.
- Serio?
- Jęknął Julek.
-
Uwielbiam go! - Zachwycił się z kolei Olek. - Jest zajebisty!
- Która
godzina? - Michał spojrzał na telefon. - Będę się zbierał
- wyplątał rękę z mojego uścisku i wstał.
-
Odprowadzę cię – podniosłam się za nim.
- To
pójdziemy z wami - oznajmił Julek, ale powstrzymałam go wzrokiem.
- Dajcie
nam chwilę, ok? Zaraz do was wrócę. Zróbcie sobie herbatę, dolna półka w szafce
nad blatem jest moja. Są tam też ciastka, częstujcie się - mówiąc to założyłam
buty i kurtkę.
- To
cześć, chłopaki. Miło było poznać - Michał był wkurzony, ale nadal kulturalny.
-
Wzajemnie. Wpadaj jak najczęściej – powiedział Olek i każdy po kolei uścisnął
mu dłoń.
-
Pomyślę. Cześć.
Myślałam
już, że będzie ok, ale do windy nie odzywał się do mnie w ogóle. Jadąc na dół,
zapytałam go czy wszystko ok. Odburknął tylko, że tak. Gdy wyszliśmy z
akademika złapałam go za rękę. Nic nie powiedział, ale czułam, że trzymał mnie
od niechcenia. Przy samochodzie w końcu pękłam.
- O co
ci chodzi? - Zapytałam z pretensją.
- O co
mi chodzi? Chciałem spędzić z tobą cudowne dwa dni, ale ciągle ktoś nam
przeszkadzał, ciągle ktoś przychodził, a ty nie potrafisz w miejscu usiedzieć.
W domu jesteś inna.
- A może
taka właśnie jestem? Może to jest moje życie i nie chcę innego?
-
Majka... - Próbował mnie złapać za rękę, ale się odsunęłam.
- Nie,
Michał. Zobaczyłeś prawdziwą mnie, która lubi ciągle gdzieś chodzić, która jest
towarzyska i ciekawa świata. Chciałam ci pokazać mój świat, a tobie się on nie
podoba. Przykro mi, wiesz? Ale trudno. - Cmoknęłam go i odeszłam. - Napisz, jak
dojedziesz.
Nic nie
odpowiedział. Szłam, nie odwracając się i licząc, że za mną pobiegnie. Ale nie.
Usłyszałam jak odpalił silnik i samochód odjechał. Odwróciłam się, ale on
już jechał. Szłam wkurzona, a potem zrobiło mi się smutno. Trochę za ostro go
potraktowałam, wiem. Michał nie zaznał takiego studenckiego życia i to
normalne, że mogło mu się nie spodobać, tym bardziej, że w Żyrardowie
siedzieliśmy zawsze sami. Z drugiej strony dopiero teraz uświadomiłam, sobie,
że nie znam jego kumpli. Rodziców widziałam może dwa razy. Nie znam jego
ulubionych miejsc, nigdzie nie byliśmy razem. Fakt, że we wrześniu często padał
deszcz, ale czy to była dobra wymówka?
Jak
wróciłam, chłopaków już nie było. W pokoju posiedziałam chwilę, ale nie
wytrzymałam długo i poszłam się przejść. Gdy mam zły humor najlepiej działa na
mnie spacer i muzyka w słuchawkach. Włączam sobie jakieś wolne piosenki i idę
przed siebie. Uwielbiam tę chwilę przed zmierzchem. Robi się już szarawo, gwar
ulic powoli cichnie, a powietrze jakby się rozrzedza. Zakładam na głowę kaptur,
w słuchawkach leci najnowsza płyta Nothing but Thieves i teraz mogę się
spokojnie zastanowić. Wyszłam z kampusu na ulicę Ułanów i szłam w stronę Tesco.
Dlaczego
Michałowi się nie podobało? Co jest ze mną nie tak? Nie potrafię iść na
kompromis. Ale tu jest moje życie i ono właśnie tak wygląda! Dlaczego jestem z
Michałem, skoro ja uwielbiam towarzystwo, a on wręcz przeciwnie?
Skręciłam
w Zwycięską. Przyglądałam się światłom na parkingu galerii i pożółkłym liściom
z drugiej strony. Zaczęło trochę mżyć. Dlaczego teraz?!
A może i
ja przesadziłam? Widzę się z Michałem tak rzadko, gdyby nie przyjechał,
zobaczylibyśmy się na Wszystkich Świętych. A on uprosił samochód od taty i
przejechał dla mnie te dwieście kilometrów. A tu nie dość, że ciągle nam ktoś
przeszkadzał to jeszcze musiał spać w obcym miejscu, u obcego chłopaka. Czy ja bym tak
chciała? Jechać do niego i spać nie wiadomo gdzie? Zaufałabym mu, gdyby taka
była potrzeba, ale kurczę, to, że znam Wojtka nie znaczy, że Michał
musi czuć się pewnie... Mogliśmy spać we dwójkę w samochodzie...
Skręciłam
w ulicę Orkana. Mijał mnie autobus i rzuciła mi się siedząca w nim zakochana
para. Ona opierała głowę o jego ramię i patrzyli razem w dal. To były może dwie
sekundy, ale przygnębiło mnie to trochę.
Chciałabym
mieć chłopaka tutaj. Kogoś, kto zna Lublin, kto pokazałby mi nowe miejsca,
zawoził nieznanymi liniami MPK-a. Kurczę, ale kocham Michała! Jest nam trochę
ciężko, ale ostatecznie się pogodzimy, wiem to. Michał jest przystojny, ma
magnetyczne spojrzenie, potrafi mnie rozbawić i potrafi być romantyczny.
Minął
mnie jakiś przystojny chłopak. Spojrzeliśmy tylko przelotnie na siebie i odwrócił
wzrok. Coś jest ze mną nie tak? A zresztą, co mnie to obchodzi?! Michał - na nim
się skup!
Och, mam tego dosyć... Jak nie miałam chłopaka to chociaż był spokój! Chodziłam do
męskiego, nikt mi nie robił wyrzutów, robiłam co chciałam! A teraz się muszę
tłumaczyć, meldować i nie wiadomo co jeszcze!
Ktoś
mnie puknął w ramię. Zrównał się ze mną jakiś chłopak, też w kapturze. Wyjęłam
z uszu słuchawki.
- No
siema – uśmiechnął się szeroko i dopiero poznałam.
- O
Boże, Olek, nie poznałam cię!
- Tyle
się nie widzieliśmy, że aż się chyba zmieniłem - zaśmialiśmy się. - Zauważyłem
cię jak wyszedłem z Biedronki i postanowiłem poprawić ci humor. Idziesz w
kapturze ze spuszczoną głową... Coś się stało? Pewnie z Michałem. Nie polubił
nas?
- Nie o
to chodzi. Po prostu... On chciał spędzić ze mną czas sam, a ciągle ktoś
przeszkadzał. Tłumaczyłam, że w akademiku tak czasem jest, że jedni wchodzą,
inni wychodzą, ale on się wkurzył i pojechał.
Olek
wyjął z reklamówki paczkę orzeszków paprykowych, otworzył ją i podsunął pod
nos.
-
Czujesz to? Tak pachnie lek na poprawę humoru. Jedz.
Zaśmiałam
się i wzięłam kilka.
- Nie
jest łatwo - powiedział mój kumpel i wrzucił sobie do buzi garść orzeszków. -
Ale czasem warto przeczekać. Ile wy jesteście razem?
- Tak
naprawdę to tydzień. Znamy się od prawie dwóch miesięcy.
-
Kobieto! Co to jest? - Prychnął. - Przecież wy nawet się dobrze nie znacie!
-
Właśnie! A im lepiej się poznajemy, tym bardziej mam wrażenie, że do siebie nie
pasujemy!
- Bo nie
polubił twoich kumpli? Daj spokój, zdarza się. To ty z nami żyjesz, nie on.
- Nie
chodzi o was, chociaż o to trochę też. Po prostu uświadomiłam sobie, że będąc w
Żyrardowie my prawie nigdy nie wychodzimy tylko siedzimy w domu. Nie znam jego
kumpli, nie wspominając o tym, że nic nie wiem o ludziach ze studiów!
-
Chłopak jest trochę zamknięty w sobie, nie skreślaj go od razu.
- Kurde,
ale przede mną?
-
Przypominam ci, że znacie się dwa miesiące. Czy on o tobie też wie absolutnie
wszystko? Czekaj, ty w ogóle wiesz, gdzie my idziemy? Nie znam tych rewirów -
rozejrzał się dookoła.
- Wiem
doskonale. Tu możemy skręcić - wskazałam na drogę koło SPA Orkana. - Nie wiem co
o tym wszystkim myśleć.
- Nie
myśl. Po co?
- Chcę,
żeby było dobrze między nami. A nie będzie, dopóki on nie zaakceptuje mojego
życia.
- Ale
jak to, nie czaje.
- W
Żyrardowie siedzimy w domu, jest miło, oglądamy filmy, on mi coś gotuje, albo
gotujemy razem i jest naprawdę super! Tutaj lubię spacerować, wolę iść do was
niż siedzieć w pokoju, chcę coś robić!
- Wiem,
o co ci już chodzi. Chcesz na siłę połączyć te dwa światy, które niewiele mają
ze sobą wspólnego. Tam masz spokój i wystarcza ci kocyk, laptop i Michał. Tutaj
chcesz ciągle coś robić.
- Tak, o
to właśnie chodzi!
- No,
dobrze, ale dlaczego chcesz przekonać do tego Michała? On jest przyzwyczajony
do swojego życia i do tego co robicie, będąc u niego. Nie zna tego, że tutaj
prawie wszystko jest wspólne, że dzielimy ze sobą jedzenie, ale przede
wszystkim czas. On jest jedynakiem?
- Tak.
-
Widzisz? Ja mam trzy siostry i brata. Żeby zjeść całą czekoladę musiałem ją jeść poza domem, albo kitrać, jakby to był skarb. Przeważnie mi się nie
udawało, bo zawsze ktoś to znalazł. Później przestałem to robić, bo nie było
sensu. Teraz nie potrafię jeść czegoś sam. Wyjmuję ciastka i dziele się z
chłopakami.
-
Czekaj, ale co maja ciastka do Michała?
-
Widziałem jego minę jak poczęstowałaś nas czekoladą. Była od niego?
- Ach,
tak. No właśnie, widzisz! Ja też się ze wszystkim dzieliłam z siostrą i bratem.
Nie
pomyślałam wcześniej o tym. Ale nie widziałam też jego miny, bo się skupiłam na
czekoladzie.
- Moim
zdaniem nie mieszaj życia STĄD z życiem Z NIM. W domu macie swój świat. Moja
dziewczyna wcale nie chce tu przyjechać i muszę z tym żyć.
- Nie
chce?
- Nie.
Ona od razu powiedziała, że nie chcę spać u obcych, na hotel nas nie stać. Nie
namawiam jej, nawet to rozumiem. Czego słuchasz? - Wskazał na moje słuchawki.
- Nothing
but Thieves. Niedawno ich poznałam. W tym tygodniu wydali płytę i w kółko jej
słucham.
- Dasz
posłuchać?
- Jasne.
Tam jest ławka – wskazałam palcem.
Usiedliśmy
na ławce, dałam mu jedną słuchawkę i odpaliłam odtwarzacz. Temat Michała się skończył. Pierwszy raz w ten
weekend zapomniałam o problemach, rozluźniłam się i nie myślałam o Michale i
naszej kłótni. Oparłam głowę o ramię kumpla, on mnie karmił orzeszkami i
słuchaliśmy mojej ulubionej płyty ostatniego czasu.
- Nawet
mi się podoba. Wyślij mi link.
- Spoko.
Przesłuchaliśmy
kilka piosenek i zrobiło mi się zimno.
-
Wracamy już? - Zapytałam i potarłam ręce, żeby je trochę rozgrzać.
- Jak
chcesz. Wbijasz na kolacje? Mam zapiekanki.
-
Mrożone?
Spojrzał
na mnie pobłażliwie.
- A
jakie inne?
- Dobra,
wszystko mi jedno, mogą być mrożonki.
Olek
wstał i podał mi rękę.
- Dzięki
za rozmowę - podniosłam się z ławki. - I za orzeszki. I za wszystko.
- Daj
spokój - machnął ręką, a ja go objęłam. - Od tego są przyjaciele.
Po
kolacji u chłopaków, siedziałam w pokoju i wróciły do mnie myśli o Michale.
Żeby skupić się na czymś innym przepisywałam w końcu notatki, ale i to mi dużo
nie dało. Zaczęłam się martwić czy już dojechał, bo nie napisał, a jak wynikało
z moich obliczeń powinien być już na miejscu. Spojrzałam na idealnie pościelone
łóżko Moniki. Co by mi powiedziała?
Weź
sprawy w swoje ręce i sama napisz.
Zrobiłam
zdjęcie swojego zeszytu z napisem "Do me a favor and SMILE", resztki
czekolady od Michasia, kawałka spodenek z moim ukochanym Pushenem i wafla,
który miał napisane na etykiecie "Myślę o Tobie". Wysłałam do Michała
to zdjęcie z buziakiem w wiadomości. Zrobiłam pierwszy krok - jestem z siebie
dumna!
Fot. Sandra Czarniecka Na zdjęciu: Też ja :) |
Odesłał
mi zdjęcie podobnie wykadrowane do mojego: kawałek nóg i zeszyt przed nim.
Nabazgrał na nim "Kocham Cię!" A pod spodem: "Przepraszam".
Fot. Olga Miziuk Na zdjęciu: Marek |
Możemy
się nie zgadzać ze sobą. Możemy sprzeczać i nie pasować do świata. Mamy swój
własny świat i tam nam najlepiej.
~ * ~
Zgodnie z obietnicą po weekendzie witam Was nową, nieco dłuższą częścią :) Wiem, że to już grubo po północy, ale dla mnie nadal poniedziałek :P
Jak zawsze chcę podziękować moim kochanym ludzikom, którzy mi pomagają: Olce za duże wsparcie, Markowi za pozowanie i Paulinie za wnikliwe czytanie i korektę :D
Do następnego ;*