wtorek, 27 października 2015

6. Dwa światy



Trzeci weekend października był nawet ciepły. Planowałam poprzepisywać notatki, iść na jakieś zakupy i nadgonić seriale. Monika pojechała na weekend do domu, a Klaudia do rodziny do Puław.
Dzień zaczął się wspaniale. Wstałam w miarę wcześnie i w końcu nie byłam na siebie zła, że za długo spałam. Wyskoczyłam szybko po świeżą bułkę i zrobiłam sobie pyszne kanapki. Włączyłam stację „Happy” na Open.fm, zrobiłam kawę zbożową i tanecznym krokiem ogarniałam pokój. W końcu przywiesiłam zdjęcia z Michałem i dziewczynami na ścianę.
Wtedy zadzwonił mój chłopak.
- Cześć, kochanie – przywitałam się radośnie.
- Cześć, Misia! – Od niedawna lubił tak do mnie mówić. – Co tam?
- A, jakoś leci. Dziewczyn nie ma, zjadłam przed chwilą śniadanie, a teraz zrobiłam sobie kawę i sprzątam. A co u ciebie?
- Znajdzie się też jakaś kawa dla mnie?
- Oczywiście! Wbijaj!
- Zejdziesz po mnie?
- Jasne.
- To wyjdź na balkon.
Zdębiałam. Myślałam, że sobie żartuje, a gdy wyszłam na balkon, machał do mnie z dołu.
- Co ty tu robisz?
- Może zejdziesz to pogadamy?
- Tak! Już po ciebie schodzę!
Założyłam szybko buty i bluzę. Zbiegłam po schodach szybciej niż kiedykolwiek. Z radości wskoczyłam na niego i mocno przylgnęłam.
- Chyba ktoś się stęsknił – zaśmiał Michaś.
- Bardzo – odchyliłam głowę i wpiłam się w jego usta.
- Ej – przerwał. – Chodź na górę, bo się przeziębisz.
Nie mogłam uwierzyć, że tu przyjechał! Okazało się, że uprosił tatę o samochód i nawet przywiózł mi jedzenie od swojej i mojej mamy.
- Jesteś kochany. Podziękuj bardzo mamie – powiedziałam, przejmując koszyk z pierogami, krokietami, gołąbkami i dwoma słoikami zupy.
- Chcesz tą kawę?
- Poproszę.
- Wstawię wodę i pójdę się ubrać.
- Nie musisz – spojrzał znacząco na mój strój. Stałam przed nim w krótkich spodenkach z Pusheenem i za dużej koszulce, która była wcześniej Michała, ale przed wyjazdem mu ją zabrałam. - A ja jej tyle szukałem… - wskazał na T-shirt ze śmiechem.
- Przecież wiedziałeś, że ją biorę! Nie moja wina, że o tym zapomniałeś! – Broniłam się.
- Oj, dobra! Chodź tu do mnie – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. – Cieszę się, że ją masz.
Spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię – szepnęłam. – I cieszę się, że tu jesteś.

Resztę poranka spędziliśmy u mnie w pokoju. Dwa razy przeszkodzili nam, akurat jak się całowaliśmy. Najpierw koleżanka Moniki z kierunku przyszła pożyczyć mikser, a potem Ukrainka z mojego segmentu pytała o sprzątanie. Michał się wkurzył i zarządził, że jedziemy na miasto.
Pojechaliśmy autobusem, bo nie chciałam bawić się w parkowanie w centrum i to w sobotę. Wysiedliśmy przy Ogrodzie Saskim i ruszyliśmy w stronę Starego Miasta. Na wystawie Galerii „Art” widzieliśmy piękne obrazy z krajobrazem jesiennym.
- Chciałabym mieć cztery obrazy jednego miejsca podczas różnych pór roku – powiedziałam Michałowi.
- Jakiego miejsca?
- Nie wiem, obojętne. Żeby to było miejsce ładne, rosło dużo drzew i zmieniało się co porę roku. Może to być nawet zwykła droga, jak na tamtym obrazie.
Wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia podziwialiśmy kamienice, wystawy w księgarniach (to ja podziwiałam) i kwietniki na Placu Litewskim. Wiosna jest moją ulubioną porą roku, ale jesień jej dorównuje. Te żółte dywany z liści, czerwono-żółty krajobraz z balkonu… Bajka.
- Wiesz za co kocham Lublin?
- Hm?
- To miasto żyje. Tu się ciągle coś dzieje. O każdej porze dnia i nocy kogoś spotkasz i nie chodzi mi o dresiarzy, którzy szukają zaczepki. Z drugiej strony nie ma za dużo ludzi – jest w sam raz. Są stare kamienice, a nie brakuje tu młodych ludzi.
- Dziwisz się? To miasto akademickie.
- Właśnie. Ale i kulturalnie można się rozwijać. Jest gdzie iść ze znajomymi, nie to co w Żyrardowie. Tylko siedzieć w chałupie.
- Ja tam lubię siedzieć w domu. Szczególnie z tobą – powiedział Michał, objął mnie ramieniem i cmoknął w policzek.
Dochodziliśmy właśnie do Bramy Krakowskiej. Uwielbiam przez nią przechodzić, zawsze zachwycam się drewnianymi przejściami na górze. Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów i weszliśmy na Rynek.
- Tu bym chciała wziąć ślub – wskazałam na piękny, żółtawy Urząd Stanu Cywilnego. – Oczywiście, jeśli nie będę z jakiegoś powodu brała kościelnego.
- A kościelny gdzie?
- Jeszcze nie wiem.
Kolorowe kamieniczki, kamienna droga, liczne klimatyczne restauracje i bary – opis Starego Miasta w kilku słowach. Nie jestem fanką antyków i staroci, ale to miejsce robi na mnie ogromne wrażenie. Na Placu Po Farze podziwialiśmy panoramę i zrobiliśmy sobie kilka zdjęć.
- Wszystko wygląda sto razy lepiej nocą. Wtedy dopiero tworzy się klimat! Kiedyś ci pokażę.
- Możemy już wracać?
- Zaraz, jeszcze Zamek.
Michał nie zachwycał się otoczeniem tak jak ja. Ja cieszyłam się wszystkim jak dziecko, jemu to było obojętne i marzył tylko o kebsie i powrocie do akademika. Pokazałam mu jeszcze Zamek, ale nie był nim zainteresowany. Naburmuszona nie odzywałam się już nic i wewnętrznie podziwiałam widoki.
- Nie obrażaj się już. Po prostu mnie to nie interesuje tak, jak ciebie. Chodź, kupię ci kebaba.
Potem wróciliśmy do akademika i obejrzeliśmy „Agentkę”. Nie chciałam, żeby Michał wracał w nocy, więc załatwiłam mu nocleg u chłopaków. Wojtek został sam na weekend, więc zgodził się przenocować mojego chłopaka. Siedziałam u nich do dwudziestej drugiej, a potem poszłam do siebie. Pisałam z Michałem do pierwszej. Cięgle narzekał, że ktoś krzyczy na korytarzu, że za ścianą puszczają muzykę i łóżko jest niewygodne.
"Witaj w akademiku. U nas i tak nie jest najgorzej, więc nie narzekaj. Prześpij się w koedukacyjnym akademiku." - Ucięłam rozmowę.
Rano umówiliśmy się na wspólne zakupy i drugie śniadanie. Niestety, chłopaki do żeńskiego mogą wchodzić dopiero po dziesiątej, a że wstaję wcześniej, zjadłam śniadanie sama i poszliśmy do sklepu. Michał był trochę niewyspany, ale starał się nie narzekać. Widziałam jednak po nim, że jest niezadowolony.
Milczałam na ten temat do obiadu. Zrobiliśmy razem spaghetti, a potem oglądaliśmy film w moim pokoju. Wtedy przyszedł Olek z Julkiem i Mikołajem. Narobili szumu i nie dali nam oglądać. Ja się śmiałam i wygłupiałam razem z nimi, a Michał znów siedział obrażony.
- Przeszkodziliśmy wam? - Zorientował się w końcu Julek. - Co oglądaliście?
- "W głowie się nie mieści".
- A co to? - Zapytał Mikołaj.
- Film animowany.
- Serio? - Jęknął Julek.
- Uwielbiam go! - Zachwycił się z kolei Olek. - Jest zajebisty! 
- Która godzina? - Michał spojrzał na telefon. - Będę się zbierał - wyplątał rękę z mojego uścisku i wstał.
- Odprowadzę cię – podniosłam się za nim.
- To pójdziemy z wami - oznajmił Julek, ale powstrzymałam go wzrokiem.
- Dajcie nam chwilę, ok? Zaraz do was wrócę. Zróbcie sobie herbatę, dolna półka w szafce nad blatem jest moja. Są tam też ciastka, częstujcie się - mówiąc to założyłam buty i kurtkę. 
- To cześć, chłopaki. Miło było poznać - Michał był wkurzony, ale nadal kulturalny.
- Wzajemnie. Wpadaj jak najczęściej – powiedział Olek i każdy po kolei uścisnął mu dłoń.
- Pomyślę. Cześć.
Myślałam już, że będzie ok, ale do windy nie odzywał się do mnie w ogóle. Jadąc na dół, zapytałam go czy wszystko ok. Odburknął tylko, że tak. Gdy wyszliśmy z akademika złapałam go za rękę. Nic nie powiedział, ale czułam, że trzymał mnie od niechcenia. Przy samochodzie w końcu pękłam.
- O co ci chodzi? - Zapytałam z pretensją.
- O co mi chodzi? Chciałem spędzić z tobą cudowne dwa dni, ale ciągle ktoś nam przeszkadzał, ciągle ktoś przychodził, a ty nie potrafisz w miejscu usiedzieć. W domu jesteś inna.
- A może taka właśnie jestem? Może to jest moje życie i nie chcę innego?
- Majka... - Próbował mnie złapać za rękę, ale się odsunęłam.
- Nie, Michał. Zobaczyłeś prawdziwą mnie, która lubi ciągle gdzieś chodzić, która jest towarzyska i ciekawa świata. Chciałam ci pokazać mój świat, a tobie się on nie podoba. Przykro mi, wiesz? Ale trudno. - Cmoknęłam go i odeszłam. - Napisz, jak dojedziesz.
Nic nie odpowiedział. Szłam, nie odwracając się i licząc, że za mną pobiegnie. Ale nie. Usłyszałam jak odpalił silnik i samochód odjechał. Odwróciłam się, ale on już jechał. Szłam wkurzona, a potem zrobiło mi się smutno. Trochę za ostro go potraktowałam, wiem. Michał nie zaznał takiego studenckiego życia i to normalne, że mogło mu się nie spodobać, tym bardziej, że w Żyrardowie siedzieliśmy zawsze sami. Z drugiej strony dopiero teraz uświadomiłam, sobie, że nie znam jego kumpli. Rodziców widziałam może dwa razy. Nie znam jego ulubionych miejsc, nigdzie nie byliśmy razem. Fakt, że we wrześniu często padał deszcz, ale czy to była dobra wymówka?
Jak wróciłam, chłopaków już nie było. W pokoju posiedziałam chwilę, ale nie wytrzymałam długo i poszłam się przejść. Gdy mam zły humor najlepiej działa na mnie spacer i muzyka w słuchawkach. Włączam sobie jakieś wolne piosenki i idę przed siebie. Uwielbiam tę chwilę przed zmierzchem. Robi się już szarawo, gwar ulic powoli cichnie, a powietrze jakby się rozrzedza. Zakładam na głowę kaptur, w słuchawkach leci najnowsza płyta Nothing but Thieves i teraz mogę się spokojnie zastanowić. Wyszłam z kampusu na ulicę Ułanów i szłam w stronę Tesco.
Dlaczego Michałowi się nie podobało? Co jest ze mną nie tak? Nie potrafię iść na kompromis. Ale tu jest moje życie i ono właśnie tak wygląda! Dlaczego jestem z Michałem, skoro ja uwielbiam towarzystwo, a on wręcz przeciwnie?
Skręciłam w Zwycięską. Przyglądałam się światłom na parkingu galerii i pożółkłym liściom z drugiej strony. Zaczęło trochę mżyć. Dlaczego teraz?!
A może i ja przesadziłam? Widzę się z Michałem tak rzadko, gdyby nie przyjechał, zobaczylibyśmy się na Wszystkich Świętych. A on uprosił samochód od taty i przejechał dla mnie te dwieście kilometrów. A tu nie dość, że ciągle nam ktoś przeszkadzał to jeszcze musiał spać w obcym miejscu, u obcego chłopaka. Czy ja bym tak chciała? Jechać do niego i spać nie wiadomo gdzie? Zaufałabym mu, gdyby taka była potrzeba, ale kurczę, to, że znam Wojtka nie znaczy, że Michał musi czuć się pewnie... Mogliśmy spać we dwójkę w samochodzie...
Skręciłam w ulicę Orkana. Mijał mnie autobus i rzuciła mi się siedząca w nim zakochana para. Ona opierała głowę o jego ramię i patrzyli razem w dal. To były może dwie sekundy, ale przygnębiło mnie to trochę.
Chciałabym mieć chłopaka tutaj. Kogoś, kto zna Lublin, kto pokazałby mi nowe miejsca, zawoził nieznanymi liniami MPK-a. Kurczę, ale kocham Michała! Jest nam trochę ciężko, ale ostatecznie się pogodzimy, wiem to. Michał jest przystojny, ma magnetyczne spojrzenie, potrafi mnie rozbawić i potrafi być romantyczny.
Minął mnie jakiś przystojny chłopak. Spojrzeliśmy tylko przelotnie na siebie i odwrócił wzrok. Coś jest ze mną nie tak? A zresztą, co mnie to obchodzi?! Michał - na nim się skup!
Och, mam tego dosyć... Jak nie miałam chłopaka to chociaż był spokój! Chodziłam do męskiego, nikt mi nie robił wyrzutów, robiłam co chciałam! A teraz się muszę tłumaczyć, meldować i nie wiadomo co jeszcze!
Ktoś mnie puknął w ramię. Zrównał się ze mną jakiś chłopak, też w kapturze. Wyjęłam z uszu słuchawki.
- No siema – uśmiechnął się szeroko i dopiero poznałam.
- O Boże, Olek, nie poznałam cię!
- Tyle się nie widzieliśmy, że aż się chyba zmieniłem - zaśmialiśmy się. - Zauważyłem cię jak wyszedłem z Biedronki i postanowiłem poprawić ci humor. Idziesz w kapturze ze spuszczoną głową... Coś się stało? Pewnie z Michałem. Nie polubił nas?
- Nie o to chodzi. Po prostu... On chciał spędzić ze mną czas sam, a ciągle ktoś przeszkadzał. Tłumaczyłam, że w akademiku tak czasem jest, że jedni wchodzą, inni wychodzą, ale on się wkurzył i pojechał.
Olek wyjął z reklamówki paczkę orzeszków paprykowych, otworzył ją i podsunął pod nos.
- Czujesz to? Tak pachnie lek na poprawę humoru. Jedz.
Zaśmiałam się i wzięłam kilka.
- Nie jest łatwo - powiedział mój kumpel i wrzucił sobie do buzi garść orzeszków. - Ale czasem warto przeczekać. Ile wy jesteście razem?
- Tak naprawdę to tydzień. Znamy się od prawie dwóch miesięcy.
- Kobieto! Co to jest? - Prychnął. - Przecież wy nawet się dobrze nie znacie!
- Właśnie! A im lepiej się poznajemy, tym bardziej mam wrażenie, że do siebie nie pasujemy!
- Bo nie polubił twoich kumpli? Daj spokój, zdarza się. To ty z nami żyjesz, nie on.
- Nie chodzi o was, chociaż o to trochę też. Po prostu uświadomiłam sobie, że będąc w Żyrardowie my prawie nigdy nie wychodzimy tylko siedzimy w domu. Nie znam jego kumpli, nie wspominając o tym, że nic nie wiem o ludziach ze studiów!
- Chłopak jest trochę zamknięty w sobie, nie skreślaj go od razu.
- Kurde, ale przede mną? 
- Przypominam ci, że znacie się dwa miesiące. Czy on o tobie też wie absolutnie wszystko? Czekaj, ty w ogóle wiesz, gdzie my idziemy? Nie znam tych rewirów - rozejrzał się dookoła.
- Wiem doskonale. Tu możemy skręcić - wskazałam na drogę koło SPA Orkana. - Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
- Nie myśl. Po co? 
- Chcę, żeby było dobrze między nami. A nie będzie, dopóki on nie zaakceptuje mojego życia.
- Ale jak to, nie czaje.
- W Żyrardowie siedzimy w domu, jest miło, oglądamy filmy, on mi coś gotuje, albo gotujemy razem i jest naprawdę super! Tutaj lubię spacerować, wolę iść do was niż siedzieć w pokoju, chcę coś robić!
- Wiem, o co ci już chodzi. Chcesz na siłę połączyć te dwa światy, które niewiele mają ze sobą wspólnego. Tam masz spokój i wystarcza ci kocyk, laptop i Michał. Tutaj chcesz ciągle coś robić.
- Tak, o to właśnie chodzi!
- No, dobrze, ale dlaczego chcesz przekonać do tego Michała? On jest przyzwyczajony do swojego życia i do tego co robicie, będąc u niego. Nie zna tego, że tutaj prawie wszystko jest wspólne, że dzielimy ze sobą jedzenie, ale przede wszystkim czas. On jest jedynakiem?
- Tak.
- Widzisz? Ja mam trzy siostry i brata. Żeby zjeść całą czekoladę musiałem ją jeść poza domem, albo kitrać, jakby to był skarb. Przeważnie mi się nie udawało, bo zawsze ktoś to znalazł. Później przestałem to robić, bo nie było sensu. Teraz nie potrafię jeść czegoś sam. Wyjmuję ciastka i dziele się z chłopakami.
- Czekaj, ale co maja ciastka do Michała?
- Widziałem jego minę jak poczęstowałaś nas czekoladą. Była od niego?
- Ach, tak. No właśnie, widzisz! Ja też się ze wszystkim dzieliłam z siostrą i bratem.
Nie pomyślałam wcześniej o tym. Ale nie widziałam też jego miny, bo się skupiłam na czekoladzie.
- Moim zdaniem nie mieszaj życia STĄD z życiem Z NIM. W domu macie swój świat. Moja dziewczyna wcale nie chce tu przyjechać i muszę z tym żyć.
- Nie chce?
- Nie. Ona od razu powiedziała, że nie chcę spać u obcych, na hotel nas nie stać. Nie namawiam jej, nawet to rozumiem. Czego słuchasz? - Wskazał na moje słuchawki.
- Nothing but Thieves. Niedawno ich poznałam. W tym tygodniu wydali płytę i w kółko jej słucham.
- Dasz posłuchać?
- Jasne. Tam jest ławka – wskazałam palcem.
Usiedliśmy na ławce, dałam mu jedną słuchawkę i odpaliłam odtwarzacz. Temat Michała się skończył. Pierwszy raz w ten weekend zapomniałam o problemach, rozluźniłam się i nie myślałam o Michale i naszej kłótni. Oparłam głowę o ramię kumpla, on mnie karmił orzeszkami i słuchaliśmy mojej ulubionej płyty ostatniego czasu.
- Nawet mi się podoba. Wyślij mi link.
- Spoko.
Przesłuchaliśmy kilka piosenek i zrobiło mi się zimno.
- Wracamy już? - Zapytałam i potarłam ręce, żeby je trochę rozgrzać.
- Jak chcesz. Wbijasz na kolacje? Mam zapiekanki.
- Mrożone?
Spojrzał na mnie pobłażliwie.
- A jakie inne?
- Dobra, wszystko mi jedno, mogą być mrożonki.
Olek wstał i podał mi rękę.
- Dzięki za rozmowę - podniosłam się z ławki. - I za orzeszki. I za wszystko.
- Daj spokój - machnął ręką, a ja go objęłam. - Od tego są przyjaciele.
Po kolacji u chłopaków, siedziałam w pokoju i wróciły do mnie myśli o Michale. Żeby skupić się na czymś innym przepisywałam w końcu notatki, ale i to mi dużo nie dało. Zaczęłam się martwić czy już dojechał, bo nie napisał, a jak wynikało z moich obliczeń powinien być już na miejscu. Spojrzałam na idealnie pościelone łóżko Moniki. Co by mi powiedziała?
Weź sprawy w swoje ręce i sama napisz.
Zrobiłam zdjęcie swojego zeszytu z napisem "Do me a favor and SMILE", resztki czekolady od Michasia, kawałka spodenek z moim ukochanym Pushenem i wafla, który miał napisane na etykiecie "Myślę o Tobie". Wysłałam do Michała to zdjęcie z buziakiem w wiadomości. Zrobiłam pierwszy krok - jestem z siebie dumna!
Fot. Sandra Czarniecka
Na zdjęciu: Też ja :)
Odesłał mi zdjęcie podobnie wykadrowane do mojego: kawałek nóg i zeszyt przed nim. Nabazgrał na nim "Kocham Cię!" A pod spodem: "Przepraszam".
Fot. Olga Miziuk
Na zdjęciu: Marek
Możemy się nie zgadzać ze sobą. Możemy sprzeczać i nie pasować do świata. Mamy swój własny świat i tam nam najlepiej.

~ * ~
Zgodnie z obietnicą po weekendzie witam Was nową, nieco dłuższą częścią :) Wiem, że to już grubo po północy, ale dla mnie nadal poniedziałek :P
Jak zawsze chcę podziękować moim kochanym ludzikom, którzy mi pomagają: Olce za duże wsparcie, Markowi za pozowanie i Paulinie za wnikliwe czytanie i korektę :D
Do następnego ;*

piątek, 23 października 2015

5. Otrzęsiny



Na Otrzęsiny chciałam iść od samego początku. Nieważne z kim, ważne, żeby pójść. Chętna od razu była Klaudia, Monikę zdołałyśmy namówić, a chłopaki z pierwszego roku też się zgłosili. Chciała iść też z nami Anka (dziewczyna Przemka) i jej koleżanka z pokoju.
Po południu spotkałam się na uczelni z Moniką, żeby pogadać o Klaudii. Opowiedziała o dzisiejszej nocy, przytoczyłam mniej więcej naszą rozmowę i powiedziałam wprost, że musimy jej pomóc, bo nie da sobie rady.
- Myślisz, że co mamy zrobić? – Zapytała sceptycznie.
- Pomóc jej znaleźć jakąś pasję, jakiś cel w życiu! Nie chłopaka, bo żaden związek jej nie wyjdzie, jeśli nie upora się z sobą samą.
- Chyba robisz z tego zbyt wielką sprawę.
- Ona ma naprawdę problem, Monika. Obawiam się też, czy ona czasem nie ma depresji.
Blondynka spojrzała na mnie zaniepokojona, ale bardziej tym, że plotę.
- Naprawdę przesadzasz. Ale ok, pomóżmy jej, nie mamy nic do stracenia. Zaczniemy od tego, że będziemy jej pilnować dziś wieczorem, bo nie mam zamiaru prowadzić jej zalanej po nocy.

Wieczorem wspólnie się przygotowywałyśmy. Monika nas umalowała i uczesała. Ja założyłam czarną koronkową sukienkę do kolan i czerwone trampki. Monika ubrała czarne skórzane spodnie, biały top i botki na obscasie. Klaudia po długich namysłach wybrała rozkloszowaną sukienkę w kwiatki i czarne szpilki.
- Dziewczyny, ale zasada jest jedna: idziemy razem i wracamy razem – przemówiła uroczyście blondynka. – Jeżeli jedna chce wracać, reszta bez gadania też idzie, jasne?
- Jak słońce – przytaknęłam od razu.
- A jak któraś z nas znajdzie sobie podwózkę albo kogoś, kto ją odprowadzi? – Klaudia uśmiechnęła się pod nosem. Wszystkie doskonale wiedziałyśmy, o którą z nas jej chodzi.
- To grzecznie podziękuje i powie, że nie jest sama. Może się z nim umówić na następny dzień, prawda? Koniec tematu – ucięła.
Ruda przewróciła tylko oczami.

Już zapomniałam jak nie lubię chodzić na imprezy w większych grupach. Spotykać się pod klubem – spoko, ale jechać razem – dramat. Anka zjadła coś nieświeżego i wymiotowała. Dlatego też odpadła jej współlokatorka. Olek z kolei umówił się z koleżankami ze swojego roku i to na nie najdłużej czekaliśmy. Myślałam, że wyjdę z siebie! Otrzęsiny zaczęły się o dwudziestej pierwszej, była dwudziesta druga, a my nadal w akademiku!
- Zaraz nie pójdę – zagroziła Monika, która już pół godziny przeglądała jakieś blogi z modą paryską.
- Dzwonię do nich. Jak nie to idziemy same – oświadczyłam i zadzwoniłam do Olka. – Gdzie jesteście?
- Możecie już schodzić! Tak długo to trwało, bo załatwiłem podwózkę samochodem! – Szedł gdzieś po dworze, bo słychać było szum i miał przyspieszony oddech.
- Masz szczęście! Zaraz schodzimy – rozłączyłam się. – Zbierajcie się – powiedziałam do dziewczyn.
Pod Silence byliśmy grubo po dwudziestej drugiej. Była ogromna kolejka i już prawie połowa zrezygnowała.
- Dajcie spokój! – Mówiłam do nich. – Kupiliście bilety, przyjechaliśmy tu to chociaż wejdźmy! Jak wam się nie spodoba to możemy zmienić lokal – motywowałam ich.
Ostatecznie byłam tam ja, Monika, Klaudia, Olek, Julek, Dawid i Mikołaj (współlokator Olka), i koleżanki Olka – Iza, Karolina i Paulina.
Weszliśmy godzinę później. W kolejce pogadaliśmy sobie, pośmialiśmy się ze wszystkimi dookoła, że wygląda to jak kolejka po mięso i takie tam. Padał deszcz, ale nawet nam to nie przeszkadzało. W środku było trochę tłoczno, ale widziałam więcej ludzi na imprezach. Chłopaki od razu poszli do baru, a my na parkiet. Chwilę potańczyłyśmy, kiedy Monika mi oświadczyła, że też by się chętnie napiła. Kupiłyśmy sobie po piwie i stojąc przy barze, obserwowałyśmy tańczących. Klaudia już wyrwała jakiegoś chłopaka i tylko z nim tańczyła.
Godzina była zasadniczo wczesna, a niektórzy już byli nieźle wstawieni. Niektóre laski kiwały się na szpilkach, udając, że nadal są seksowne. Faceci służyli im silnym ramieniem i podtrzymywali je zupełnie przypadkiem za pośladki. Byli też tacy, co fajnie się bawili i nie potrzebowali do tego alkoholu (w zasadzie tych było najwięcej).
- Zobacz, – wskazała mi w kierunku dziewczyny z pięknymi lokami – ma taką samą sukienkę jak ty, tylko białą.
Faktycznie, sukienki były identycznie. Gdy odwróciła się w naszą stronę, zobaczyłam, że ma śliczną, wręcz dziecinną twarz i z niemocno umalowanymi rzęsami wyglądała uroczo.
- Spójrz na tą, co jej pępek wystaje – kiwnęłam głową na inną. – Chyba przydałaby się siłownia. – Zachichotałyśmy.
Nie myślcie, że w klubach nie jesteście oceniani. Zawsze znajdzie się ktoś, co ma coś do powiedzenia na temat waszego wyglądu czy tańca. Faceci też to robią i niech nie mówią, że nie. W każdym razie nie warto się tym przejmować! Bo jak ktoś, kto stoi przy barze i sączy kolejne piwo może oceniać jak tańczysz, skoro sam nie wsunął stopy na parkiet?
- Nie czaję tych dziewczyn z gołymi brzuchami – krzyczała do mnie Monika. – Czy one nie wiedzą, że im mniej pokazujemy tym lepiej? A później się dziwią, że chłopaki nie patrzą na charakter.
- A jak już patrzą to wolą oślepnąć – skomentowałam z przekąsem. – Chcą zwrócić na siebie uwagę.
- Nie czaję tego – powtórzyła.
- Zatańczysz? – Do mojej współlokatorki zwrócił się jakiś koleś.
- Nie – odpowiedziała krótko nawet na niego nie patrząc.
Chłopak bez komentarza odwrócił się i podpierając o bar, odszedł.
- Totalnie pijany – powiedziałam, jakby to nie było jasne.
Monika dopiła piwo i złapała mnie za rękę.
- Chodź. Pokażemy im wszystkim jak się tańczy.
Dołączyłyśmy do naszych nowych koleżanek.
- Gdzie jest Klaudia? – Zapytałam Paulinę.
Rozejrzała się. Przez chwilę nie mogła jej znaleźć, w końcu mi ją wskazała.
- Szybko się przemieszcza – dodała.
- Kurwa mać! – Zaklęła Monika i ruszyła w kierunku rudej.
Tańczyła z kompletnie zalanym facetem, który maltretował jej tyłek i wpychał język do buzi. Monika szybko znalazła się przy nich, gwałtownie oderwała ją od niego i mocno trzymając za ramię, wyprowadziła z Sali dla tańczących. Pobiegłam za nimi.
- … z pierwszym lepszym się liżesz?
- Był miły.
- I najebany! Czy ty masz jakiś szacunek do siebie?!
- Monia, ciszej! – Wtrąciłam się. – Monika – poprawiłam szybko.
- Widzisz, jak ona się zachowuje? Zostawiłyśmy ją na kwadrans!
- Co się takiego stało? – Ruda nie widziała w tym problemu.
- Ogarniasz się i bawisz się z nami albo wychodzimy. Wybieraj – oznajmiła krótko blondynka.
- Ojeju, dobra – jęknęła Klaudia. – Będę grzeczna.
Faktycznie potem już się ogarnęła. Chłopaki do nas w końcu dołączyli i Klaudia bawiła się więcej z Mikołajem. Sama wcześniej zawiesiłam na nim oko, ale nie równał się z moim Michasiem. Na konkurencje otrzęsinowe zebrał się taki tłum, że postanowiliśmy iść do baru.
- Ty nie pijesz – oznajmiła Monika Klaudii nim ta zdążyła przywołać barmana.
- Dlaczego?
- Wystarczy ci alkoholu na jedną dobę.
- Nie jesteś moją… - cedziła przez zęby, ale blondynka jej natychmiast przerwała.
- Tym lepiej dla ciebie. Lepiej nie dyskutuj.
Szczerze ją podziwiałam. Ja bym nie zdobyła się na taką stanowczość. Klaudia chyba też zrozumiała, że kumpela ma rację, więc burknęła tylko, że idzie popatrzeć na konkurencje.
- Chyba nic nie zrobi, nie?
- Co ty – prychnęła. – Wie, że jest obserwowana.
- Niedługo nie będzie chciała z tobą chodzić na imprezy – powiedziałam niby w żartach, ale serio tak myślałam.
- Wręcz przeciwnie! Jeżeli zrozumie, że mam rację to nie będzie chciała iść beze mnie.
Wypiłyśmy drugie piwo i wróciłyśmy tańczyć. Koło pierwszej już wszyscy byli trochę zmęczeni i zniechęceni, bo liczyli na lepszą zabawę. Ja tam nie narzekałam. Ale poczekaliśmy do drugiego losowania tabletów (kandydat do Sejmu sponsorował ich dziesięć) i zawinęliśmy się. Olek zadzwonił po kolegów, żeby po nas przyjechali i bezpiecznie wróciliśmy.

W pokoju tylko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka, zmywając w nim makijaż.
- Ten Mikołaj wydaje się być fajny – powiedziałam niby od niechcenia.
- I normalny – dodała Monika, która też zmywała makijaż.
- I nieosiągalny – dorzuciła Klaudia, urywając tym samym listę jego zalet nim się dobrze rozkręciła.
- Dlaczego?
- Podoba mu się kto inny – wzruszyła ramionami. Układała właśnie ubrania, które zdjęła. Pierwszy raz widziałam takie zjawisko!
- Kto?!
- Ty – odpowiedziała Monice.
- Ja?!
- Tak. Ciągle o ciebie pytał.
- I co z tego?
- Zapytałam go wprost czy może gdzieś wyjdziemy we dwójkę, a on do mnie, że mnie lubi, ale podoba mu się kto inny. I powiedział to, zerkając na ciebie. – Odłożyła idealnie złożone ubrania i położyła się pod kołdrę.
- I tak nie ma szans.
- Dlaczego? – Zapytałam i odłożyłam przybory do demakijażu.
- Nie chcę mieć chłopaka w swoim wieku, to po pierwsze, a po drugie – jest dziecinny skoro do mnie nie zagadał, tylko dowiaduję się tego od ciebie – odpowiedziała i zaczęła ścielić łóżko.
- Nieważne, już mnie nie interesuje – powiedziała Klaudia. Niby obojętnie, ale słychać było smutek w jej głosie.
- Czemu tak na siłę kogoś szukasz? – Zapytała ją Monika.
- Bo tak – odpowiedziała krótko i odwróciła się do ściany. – Dobranoc.
Spojrzałam znacząco na Monikę, ale ona tylko ponownie wzruszyła ramionami.
- Dobranoc.
Fot. Sandra Czarniecka
~ * ~
Otrzęsinowe szaleństwo się skończyło, studenci biorą się za naukę (powiedzmy :D). Bohaterowie mniej więcej się znają, niedługo poznacie bliżej tych drugoplanowych. Zacznę też bardziej opisywać miasto - w końcu to ono jest moją inspiracją :) I tu prośba do Was - jeżeli znacie jakieś ciekawe miejsca, które warto by było zobaczyć - piszcie. Obojętnie czy to kawiarnia, galeria sztuki czy ławka w (nie)zwykłym miejscu!
Dziękuję Wam za każde miłe słowo i każde wyświetlenie! To dużo daje, bo mam motywację! :) Przez weekend nic nie opublikuję, bo mnie nie będzie w Lublinie, ale po weekendzie sprawdzajcie stronę! :)
Życzę Wam miłego weekendu! :*