niedziela, 24 stycznia 2016

21. My



Piętnastego stycznia spadł pierwszy śnieg. Co prawda sypało trochę w grudniu, ale teraz on nie stopniał, są mrozy i wszyscy są szczęśliwi. No, może nie wszyscy. Najpierw chcą dużo śniegu, a potem narzekają, że mokre buty, że zimno, że ślisko… Ja się bardzo ucieszyłam, jak zobaczyłam rano, że jest biało. Monika z żalem wyjęła swoją puchową kurtkę i buty na płaskiej podeszwie, a Klaudia z radości cały poranek śpiewała „Ulepimy dziś bałwana?" [link].
Pół dnia snułam się po pokoju, dziewczyny były na zajęciach, a ja nie miałam co ze sobą zrobić. Zadzwoniłam do Soni, ale ona była w pracy. Powiedziała tylko, że rozmawiała z Mikołajem i obiecała zadzwonić później. Nie brzmiała, jakby było źle. Szczególnie dobrze raczej też nie…
W końcu postanowiłam iść na zakupy. Nie mogłam już dłużej siedzieć na tyłku, więc uznałam, że zrobię jakiś dobry obiad. Z takim zamiarem wyszłam z akademika, ale po drodze spotkałam Mateusza i Julka.
- Majka! Cześć! – Zawołał już z daleka Mateusz i wyciągnął ręce.
- Cześć, chłopaki! – Przytuliłam Matiego, a potem Julka. – Co tam?
- Czasem się zastanawiam, co ja robię na tych studiach – westchnął rudy.
- Każdy tak ma, spokojnie. Jeszcze pierwszej sesji nie zaliczyłeś.
- I nie wiem, czy zaliczę.
- Daj spokój – przewrócił oczami Julek. – Przeżywasz od dwóch tygodni.
- Za to ty cały dzień śpiewasz „Czy ulepimy dziś bałwana?”, więc się nie odzywaj!
- Klaudia też cały poranek to śpiewała, przez co i mi się udzieliło.
- To może ulepimy? – Zapytał z nadzieją Julek i spojrzał na mnie.
- Czemu nie – zażartowałam. Myślałam, że i on żartuje.
- To chodźcie – brodacz rzucił się na śnieg.
- Możemy iść chociaż rzeczy zostawić? – Zawołał za nim Mateusz.
- Nie!
Spojrzeliśmy po sobie i, jakby na sygnał, puściliśmy się biegiem za kumplem. Zanim zaczęliśmy lepić, chłopaki postanowili wytarzać mnie w śniegu. Wrzeszczałam wniebogłosy, ale nie miałam szans przy nich dwóch. Nagle zjawili się przy nas Dorian z Mikołajem.
- Siema, co robicie? – Zawołał wesoło Dorian, jakby nie widział, że leżę w śniegu, a chłopaki sypią mi go jeszcze na nogi.
- Opalam się, nie widać? – Zapytałam ironicznie, ale się śmiałam. – Nienawidzę was – zwróciłam się do moich oprawców.
- Będziemy lepić bałwana! – Julek ekscytował się jak dziecko. – Lepicie z nami?
- Dobry pomysł. A mogę moją siostrę przyprowadzić? – Zapytał Dorian.
- Pewnie – powiedziałam. – Jedź po nią, a ja pójdę się przebrać i spotkamy się tutaj za jakieś pół godziny, ok?
- Super!
- A was i tak zabiję – pogroziłam Julkowi i Mateuszowi palcem, ale oni wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem.
Zgodnie z planem wszyscy spotkaliśmy się pół godziny później na kampusie. Poznałam w końcu prześliczną siostrę Doriana – Lilianę. Sześciolatka bardzo nie lubi jak się zdrabnia jej imię i jej brat od razu to zaznaczył. Na początku była trochę przerażona. Wcale się nie dziwię, bo też bym się bała, patrząc na tych wariatów.
- Majka? – Zagadnął mnie Dorian, gdy toczyłam już drugą kulkę.
- Tak?
- Ktoś jeszcze chciałby przyjść…
- To powiedz, żeby przyszedł! Im więcej ludzi, tym lepiej.
- To Olek – dodał ostrożnie.
Serce jakby mi przyspieszyło.
- Tym bardziej niech przyjdzie.
- Chcesz z nim pogadać? Bo on bardzo chce, ale się czai i tak wiesz… - zmieszał się.
Spojrzałam w końcu na niego.
- Chcę. Niech przychodzi.
Dorian się rozchmurzył i od razu odszedł na bok, żeby zadzwonić do Olka. Czas kończyć tą dziecinadę, jesteśmy dorośli – pomyślałam sobie. Zjawił się po niecałych pięciu minutach z dwoma dużymi marchewkami.
- Zapomnieliście o czymś! – Zawołał i wtedy wszyscy na niego spojrzeli.
Dopiero zrozumiałam, jak bardzo za nim tęskniłam. Jak brakowało mi tego szczerego, chłopięcego uśmiechu i potarganej, teraz mokrej od śniegu, grzywki. Uśmiechnęłam się na jego widok, a on najpierw lekko się zmieszał, a potem odwzajemnił uśmiech. Dał chłopakom marchewki i podszedł do mnie.
- Cześć.
- Hej – nadstawiłam policzek do buziaka. Cmoknął mnie i popatrzył na bałwana, którego rzeźbiłam.
- Fajny bałwan.
- Dzięki. W takim tempie zrobimy ich z pięć.
- Majka, chciałbym z tobą porozmawiać.
- Ja z tobą też, ale nie teraz. Przejdziemy się później? – Spojrzałam na niego, a jego twarz tak rozjaśniała, jakbym co najmniej zgodziła się za niego wyjść.
- Mam orzeszki paprykowe – powiedział ciszej, żeby nikt nie usłyszał.
- Tym bardziej musimy się przejść – odpowiedziałam też cicho i zaśmialiśmy się.
Śmiechów i wygłupów nie było końca. Ulepiliśmy trzy bałwany różnych rozmiarów, nałożyliśmy im nasze szaliki i czapki. Mateusz pobiegł po korki od butelek, żeby zrobić z nich oczy i guziki. Zrobiliśmy kilkanaście selfie z bałwanami, a potem ktoś zawołał jakąś dziewczynę, żeby nam zrobiła zdjęcie. Olek nie odstępował mnie na krok i na każdym zdjęciu stoimy obok siebie. Przez chwilę czułam, jakby się nic nie wydarzyło między nami i wszystko było po staremu. Podobało mi się to uczucie.
Po czternastej dołączyła do nas Monika. Nie chciała się z nami tarzać w śniegu i tylko stała z boku, wpatrzona w telefon.
- Coś jej się stało? – Zapytał mnie Olek i kiwnął głową na Monikę.
- Nic. Po prostu jej nie bawią takie rzeczy. Nie chce się zamoczyć.
- Ojej – przewrócił oczami.
- Nie każdy dojrzewa z opóźnieniem, jak my – zaśmiałam się.
- Nie każdy ma taki dystans do siebie i potrafi się bawić, jak my – odparł z przekąsem.
- Przestań – zbeształam go.
- Jest mi ostro zimno! Kiedy idziemy? – Zapytał Julek.
- Masz brodę i ci zimno? – Wyśmiał go Olek.
- W łapy mi zimno.
- Rękawiczki się nosi. Możecie przyjść do nas na herbatę! – Zawołałam, żeby wszyscy usłyszeli.
- Ja muszę odwieźć Lilianę do domu, bo idzie z mamą do lekarza – powiedział Dorian.
- Jadę z tobą – oznajmiła Monika.
- To co, idziecie do mnie? – Zapytałam reszty.
Chłopaki spojrzeli na Olka, jakby czekali na przyzwolenie. Ten pod presją się zmieszał i w końcu zadecydował:
- Oczywiście. Jednak nie ma to jak herbata zrobiona przez kobietę.
- A czym się różni od tej, którą robią faceci?
- Jest taka, jakby bardziej… - zabrakło mu argumentu.
- …kobieca – skończył za niego Mateusz. – Z daleka czuć to kobiece uczucie, towarzyszące parzeniu.
Pokręciłam ze śmiechem głową.
- Nie jesteście normalni. Naprawdę.
- Ale i tak nas kochasz – wyszczerzył się Julek.
- Tak, i tęskniłam za wami.
- Oooo – mruknęli wszyscy na raz.
- Aż cię przytulę! – Powiedział Mateusz i mnie objął.
- Ja też!
- I ja!
I w taki oto prosty sposób o mało mnie nie udusili.
Chłopaki poszli przodem, a ja z Olkiem zostaliśmy w tyle. Szliśmy chwilę w milczeniu, ale jak nigdy mi to przeszkadzało.
- Olek, później pójdziemy na spacer? Nie chciałam zbywać chłopaków, a wiesz, dawno się nie widzieliśmy…
- Jasne, jasne. Posiedzimy trochę, a potem się przejdziemy.
- Cieszę się.
Spojrzał mi w oczy.
- Ja chyba bardziej.

W pokoju zrobiłam wszystkim gorącą herbatę z miodem. Zrobiliśmy się głodni, więc zamówiliśmy pizzę. Oczywiście i tak musieliśmy czekać niecałą godzinę, więc w międzyczasie chłopaki wyjedli mi pół lodówki. Wstawiliśmy nasze zdjęcie grupowe na fejsa, a potem Mikołaj wpadł na pomysł, żebyśmy się dzisiaj napili. Przestraszyłam się, że przez to nie rozstaniemy się do wieczora i nie będę miała okazji porozmawiać z Olkiem, ale on to mistrzowsko rozwiązał.
- To może zróbmy tak: każdy niech pozałatwia swoje sprawy, jeśli jakieś ma, zrobimy zakupy,  ja muszę gdzieś iść z Majką, więc też potrzebujemy trochę czasu. I potem spotkamy się tu wieczorem, co wy na to?
Wszyscy kiwnęli z aprobatą.
- Ale zakupy zrobimy wspólnie? – Zapytał Mikołaj.
- Jak chcecie. Zdzwonimy się w razie co.
Zjedliśmy pizzę i rozeszliśmy się. Mówiąc „muszę gdzieś iść z Majką” Olek miał na myśli „naszą” ławkę. Dopiero tam zaczął rozmowę na nasz temat.
- Zacznę od przeprosin – oświadczył. – Przepraszam, że zachowałem się jak idiota. Michał nie powinien dowiedzieć się o tym w taki sposób. Z resztą w ogóle nie powinien był się o tym dowiedzieć. Mogłem ci zaufać i cierpliwie poczekać na swoją kolej.
- Ja przepraszam, że tyle z tym zwlekałam. Powinnam od razu z nim zerwać i nie czekać na odpowiednią chwilę, bo ona by nigdy nie nadeszła. W chamski, ale skuteczny sposób ułatwiłeś mi sprawę.
- Tak, ale teraz uważa cię za szmatę.
- Bo zachowałam się jak szmata. Ale przynajmniej nie musiałam go okłamywać. Sprawa jest zamknięta i nie musimy wcale do niej wracać. Porozmawiajmy lepiej o przyszłości.
- Majka, jeśli nie jesteś gotowa to ja poczekam. Tym razem cierpliwie. Proszę cię tylko o to, żebyśmy się odzywali do siebie i, żeby było po staremu między nami.
- Nigdy nie będzie po staremu, Olek. Wiele się zmieniło między nami.
- Masz rację – posmutniał i spuścił głowę. – Zbyt wiele wody upłynęło…
- Chodziło mi raczej o to, że nie będzie po staremu, bo będzie lepiej.
Szybko podniósł głowę, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie chcę na nic czekać, szkoda życia na czekanie.
- Czyli, że chcesz… ze mną być?
- Tak.
Znowu się tak słodko rozpromienił, ujął moją twarz i mnie pocałował.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy – wyszeptał.
- Ja też. Czekałam na ciebie.
Całowaliśmy się jeszcze chwilę, kiedy przerwał nam dźwięk telefonu Olka.
- Zmieniłeś dzwonek?
Kiedy jeszcze się widywaliśmy, na dzwonku miał ustawione „Back In Black” AC/DC [link] i to od kilku lat, jak mówił. Nie mógł się z nim rozstać i śmiał się, że nie wiedziałby, że to jego telefon dzwoni, gdyby zmienił dzwonek. Tymczasem w jego telefonie rozdźwięczało „Ban All the Music” Nothing but Thieves [link].
- Tak. – Spojrzał na wyświetlacz. – Mikołaj – powiedział mi i odebrał. – Co tam? Przeszkadzasz. – Chwila ciszy. – Nie wiem, jeszcze nie skończyliśmy. - … - To idźcie bez nas, poradzimy sobie. - … - A która jest? - … - No, to o dziewiętnastej? – Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową. – Luz. To nara.
- Czemu zmieniłeś dzwonek?
- To takie ważne?
- Widocznie tak, skoro rozstałeś się ze swoją piosenką. Mówiłeś, że jesteś bardziej przywiązany do tego dzwonka, niż do samego telefonu.
- Przesadzałem – zaśmiał się. – A zmieniłem go… Hm… Po naszym jakby „rozstaniu” ciągle słuchałem NBT, a ta piosenka była najlepsza na dzwonek. Oto cała historia.
- Ja też ich często słuchałam. Szczególnie bliska stała mi się „Six Billions” [link].
- Mi „Lover, Please Stay” [link] bardziej pasowała do sytuacji. Nie wiem, jak to się dzieje, że słucha się całej płyty po kilka razy, a w jakimś momencie twojego życia słuchasz tej płyty znowu i zwracasz uwagę na piosenkę, na którą wcześniej nie zwracałaś uwagi!
- Ale pogmatwałeś – zaśmiałam się.
- Ciut. Ale wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem, wiem. Ja też się wcześniej w nią nie wsłuchiwałam.
- „Lover, Please Stay” słuchałem co noc przed snem.
- Ja wiedziałam, że będę przy niej ryczeć, dlatego ją omijałam.
- Poznałem jeszcze jeden świetny zespół i ty też go musisz poznać! Ale to już może nie dzisiaj, bo chłodno się robi. Idziemy do sklepu po jakieś alko?
- Tak, przydałoby się.

Następny dzień spędziłam z Olkiem. Przyszedł do mnie rano i najpierw robił jakiś projekt na zaliczenie, potem ugotowaliśmy razem obiad. Monika poszła do Doriana, a Klaudia pojechała z koleżankami na lodowisko, więc po obiedzie zrobiłam nam kakao i siedząc pod kocem, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Brakowało mi takiego spokoju. Bałam się, że już nigdy go nie zaznam przy Olku. Ale tak naprawdę wszystko jest proste, tylko często my sami to komplikujemy.
- Mówiłeś wczoraj o jakimś zespole.
- Właśnie! – Poderwał się i o mało nie wylał kakao. – Mówię ci, są świetni! A że słuchamy podobnej muzyki, myślę, że ci się spodoba.
Na Spotify włączył płytę Phedory – lubelskiego zespołu grającego muzykę alternatywną. Co mogę o nich powiedzieć? Z miejsca się zakochałam! Do końca wieczoru ich płyta leciała w kółko i w kółko, i w kółko… Szczególnie spodobała mi się piosenka „One Breath Away” [link]. Wyobraziłam sobie minę Soni, która słucha tylko popu, gdybym jej puściła tą piosenkę.
- Jak ich odkryłeś?
- Byłem z chłopakami na WOŚP-ie i akurat był ich koncert. Na żywo brzmią jeszcze lepiej, mówię ci. Rok temu byli na Juwenaliach, mam nadzieję, że w tym roku też będą to cię zabiorę.
- Kurczę, to mamy następny „swój zespół”.
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie zakochanym wzrokiem.
- Jak to pięknie brzmi: „my”.
Fot. Sandra Czarniecka

~ * ~
W mistrzowskim tempie przedstawiam Wam dwudziestą pierwszą część. :) Kilka moich koleżanek dopingowało Olkowi i ciągle pytały, co z nimi będzie. :D Myślę, że jesteście zadowolone. :P
Pamiętajcie o Instagramie Inspirejsów
Dobrego tygodnia Wam życzę! :*

sobota, 23 stycznia 2016

20. Taka przyjaciółka to skarb


Michał już się do mnie nie odezwał. Dopiero po kilku dniach zorientowałam się, że usunął mnie ze znajomych na Facebooku. Ekspresowo wyrzucił mnie ze swojego życia. Właściwie mu się nie dziwię. Ja zrobiłam to dużo wcześniej, tylko nie chciałam się do tego przyznać ani przed nim, ani nawet przed sobą.
Dzwoniłam do Soni, żeby zapytać jak ona się czuje i jak wygląda sytuacja. Mikołaj unika jej jak ognia, Sonia nawet podejrzewa, że gdzieś wyjechał, bo wieczorami jest ciemno w jego mieszkaniu. Pisała do niego SMS-y, maile, dzwoniła, ale nic – zero odzewu.
Na Sylwestra był u niej Damian. Swoją drogą podziwiam gościa, naprawdę. Jest w Soni zakochany po uszy i każdy to wie. Ona płacze po innym facecie, a on jest na każde jej zawołanie i służy ramieniem do wypłakania. Jestem zła o to na siostrę, bo go uwielbiam, a moim zdaniem ona perfidnie wykorzystuje jego słabość. Tłumaczy się, że nie mogą bez siebie żyć i Damian akceptuje takie warunki. Ja na jej miejscu…
… nie, nie wiem co bym zrobiła. Pewnie to samo, więc się nie odzywam.
- Sonia, a może napisz do Mikołaja odręczny list i zostaw w skrzynce. E-maile tak nie działają jak szczery list prosto z serca.
- Myślisz, że to coś da?
- Warto spróbować. Walcz o niego!
- A co z twoim Olkiem?
- Nie jest mój.
- Odezwał się?
- Był u nas kompletnie narąbany i chciał rozmawiać. Powiedziałam, że w takim stanie nie chcę z nim gadać i poza tym i tak z nim nie będę. Od tamtej pory się nie odezwał.
- Może mu głupio?
- Może mnie to nie interesuje? Widocznie mu nie zależy, skoro nawet nie próbuje mnie odzyskać.
- W sumie racja… Ale może myśli, że potrzebujesz czasu i chce ci go dać.
- Może, może… Za dużo tego gdybania. Chcę wiedzieć coś na pewno.
- W życiu rzadko dostajemy to, czego chcemy, ot tak. Daj mu szansę, mówię ci.

Zbliżały się urodziny Moniki. Żaden z chłopaków nie odezwał się po świętach, a ja nie mogłam tam iść, więc miałam problem, co z imprezą. Napisałam w tej sprawie do Doriana, bo podejrzewam, że coś planował.
- Monika nie chce żadnej imprezy. Dziwię się, że jeszcze ci o tym nie powiedziała. Na pewno ci zdradzi swoje plany, ale ty nic nie urządzaj, ok?
I tyle się dowiedziałam. Miałam też kłopot z prezentem, bo nie wiedziałam, co bym jej mogła kupić. Ona ma wszystko, czego potrzebuje. Jedyne, co mogłabym jej dać, to coś osobistego, bardziej w formie pamiątki.
Tego samego wieczoru, trzy dni przed jej urodzinami, powiedziała co planuje.
- Chcę zrobić dla was francuską ucztę – ekscytowała się. – Zaproszę Doriana i posiedzimy w trójkę, napijemy się wina, może obejrzymy potem jakiś film. Co ty na to?
- Dla mnie bomba! Uwielbiam twoje potrawy.
- No, to jesteśmy umówieni. W sobotę popołudniu.
- A co z Klaudią?
- Ona wyjeżdża na weekend, już mi mówiła.
- Nie chcesz jej zaprosić? Na pewno by została.
- Wiesz, że za sobą nie przepadamy. Poza tym widzę, że ona nadal poluje na Doriana.
- Ale on jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek!
- Widzę, jak się wdzięczy przy nim i nie chcę w swoje urodziny jakichś niepotrzebnych zgrzytów.

Dorian kupił jej łańcuszek z małą Wieżyczką Eiffla. Ja w końcu postanowiłam ułożyć dla niej składankę z dwudziestoma francuskimi piosenkami, po jednej na każdy rok od jej urodzenia. Jeżeli kiedyś wpadniecie na taki „genialny pomysł” – darujcie sobie. To się wydaje prostą sprawą, ale jak nie znacie żadnych wykonawców, nie jest wam bliska ta muzyka – będzie ciężko. Jedyne, co mnie motywowało to to, że to dla mojej przyjaciółki. Nie zdążyłam jedynie zaprojektować okładki, więc zrobiłam ją odręcznie.
[składankę z tymi piosenkami znajdziecie pod poniższym linkiem]

W dzień urodzin Moniki specjalnie z samego rana poszłam do Lidla po świeże croissanty, zrobiłam jej kawę i podałam śniadanie do łóżka. Była zszokowana, ale zrobiło jej się bardzo miło i długo za to dziękowała. Coraz bardziej się przede mną otwiera i zaczęła, zupełnie jak ja, dziękować wylewnie za każdą pierdołę. 
W sobotę, gdy Monika zamknęła się w kuchni i zaczęła pichcić, nie chcąc mojej pomocy, postanowiłam pomóc komuś innemu.

Cześć, nie znamy się, ale jestem siostrą Soni. Nie powinnam się wtrącać, ale nie mogę być dłużej obojętna. Sonia nie wie, że do Ciebie napisałam i lepiej, żeby tak zostało.

Wiem, co zrobiła moja siostra i jest mi potwornie przykro z tego powodu… Wiem też, że jesteś dla niej najważniejszy na świecie i jest kompletną idiotką, że tak zrobiła (to moja siostra, ale inaczej nie umiem tego nazwać), ale piszę do Ciebie z prośbą, żebyś się do niej odezwał… Ona odchodzi od zmysłów i chyba lepiej, żeby wiedziała, co jest grane…

Mikołaj, ona Cię kocha, naprawdę… Każdy popełnia błędy, coś o tym wiem. Nie wiem, jak mam Cię przekonać, że ona jest warta drugiej szansy…

          Miałam farta, bo akurat był dostępny.

Hej, ale ja nie chcę do niej napisać i nie widzę kompletnie sensu w naszej dalszej znajomości



Powiedziałeś, że ją kochasz. Dlaczego nie potrafisz jej wybaczyć?



Jest Ci zimno, wsadzasz rękę w ogień i nagle masz poparzenia. Dlaczego nie wsadzisz jej z powrotem, by się ogrzać?

Zresztą kurczę, to wszystko opiera się na zaufaniu

Jeśli zrobiła to raz to zrobi też i drugi, i trzeci

Potrafiłabyś komuś takiemu zaufać? Bo ja ni cholery nie



Wiem, rozumiem to doskonale... Ale znam moją siostrę i wiem, że nie zrobi tego więcej. To jest idiotyczna sytuacja, zrozum, Mikołaj był jej pierwszą miłością i dlatego miała chwilowe zaćmienie...



Czyli co, z racji tego, że był pierwszym to ma przyzwolenie na przychodzenie do niej i kochanie się przez całą noc?

No średnio

Poręczysz za nią? Serio?

Znam Cię od paru minut, jaką moc mają niby Twoje słowa?

Jesteś dobrą siostrą, więc ją bronisz, ale słuchaj

To ja bym miał z tą kobietą spędzić resztę życia

I to ja, widząc ją, będę się zastanawiał czy kogoś ma, czy nie

A gdy po ślubie usiądę w fotelu, oglądając swoje dziecko, będę się zastanawiał czyje ono tak naprawdę jest



Masz rację... Sama bym nie chciała już kogoś takiego znać... Ale to moja siostra, dlatego jej bronię...

Ale co dalej? Mieszkacie drzwi w drzwi...

Możliwe, że będziecie się widywać nawet codziennie…



I za każdym razem będę widział w niej tylko i wyłącznie stracone nadzieje

Opowiadała Ci, co planowaliśmy?

Bo ja doskonale pamiętam jak mówiła, że chce spokoju, wierności

Ba, pamiętam nasze pierwsze spotkanie i uczucie, jakie mi towarzyszyło. To pragnienie zaopiekowania się nią

Pamiętam jak drżała, gdy po raz pierwszy ją przytuliłem

Mówiła, że się boi, że chce stabilności, że boi się zdrady i że boli ją serce za każdym razem, gdy tylko o tym myśli

Czy byłaś wtedy obok niej? Albo czy chociaż Ci opowiadała o tym wszystkim? Zwierzała się?

Masz swoje życie i to rozumiem, ale to ja byłem przy niej!



Nie, nie opowiadała mi… Wiem, że byłeś dla niej ogromnym wsparciem.

Gdyby nie Ty, nigdy nie wyleczyłaby się z Mikołaja.



Jak widać jestem słabym lekarzem

Zresztą zejdźmy z niej, spójrz też na mnie

Chciałem dać jej  wszystko, ofiarowałem całego siebie

Pisałem do niej, dbałem, martwiłem się

A ona mówi jak bardzo mnie kocha przy pożegnaniu, bym rano ujrzał ją z innym

Ja też mam uczucia, Maju. A wtedy poczułem, że świat mi się zawalił



Masz rację… Dziękuję Ci za rozmowę. Nie zawracam Ci już głowy, bo to bez sensu… Sonia spieprzyła sprawę i masz prawdo do tego, żeby nie chcieć jej znać. Jest moją siostrą i kocham ją najbardziej na świecie, ale Ciebie nie mogę prosić o wybaczenie jej takiej rzeczy… Na Twoim miejscu czułabym to samo i nie brałabym pod uwagę wybaczenia… Tak się po prostu nie robi… Dziękuję, że poświęciłeś mi czas. Życzę Ci wszystkiego dobrego… I żałuję, że nie poznaliśmy się w przyjaźniejszych okolicznościach :(



Cześć.

Poczułam się idiotycznie… Po co ja do niego w ogóle pisałam?! Ja sama bym czegoś takiego nie wybaczyła… Ale Sonia to moja siostra i naprawdę się o nią martwię… Ciekawa byłam, co Mikołaj zrobi i czy w ogóle się do niej odezwie.
Przy takich okazjach nachodzą człowieka refleksje nad swoim życiem. Czy Olek faktycznie zrobił mi aż taką krzywdę, że nie zasługuje na rozmowę? Namawiałam faceta, żeby wybaczył dziewczynie przespanie się z jej byłym! Jak się nad tym zastanowić, to jestem momentami bardziej naiwna niż dziecko…
 Dorian przyszedł przed czasem i Monika jeszcze nie skończyła swoich dań. Kazała mu poczekać ze mną, bo nie chciała zepsuć momentu zaskoczenia.
- Nadal nie odzywasz się z Olkiem? – Zapytał.
- Nadal się do mnie nie odzywa.
- Ponoć u ciebie był.
- Nachlany. Tak chciał ze mną rozmawiać?
- Nie miał odwagi.
- To ma problem. Ile on ma lat?
- Majka, onieśmielasz go! Jesteś starsza, on też za bardzo nie wie, jak się zachowywać. Poza tym jest mu głupio przez to co zrobił. Daj mu szansę, on naprawdę na to zasługuje…
I wtedy zrozumiałam, o co chodzi w tym wszystkim. Nikt nie jest w stanie nas przekonać, że ktoś jest czegoś wart, jeśli sami tego nie zrozumiemy. Ja nie miałam prawa przekonywać do tego Mikołaja i tak samo Dorian czy Sonia mnie. Ale w tym drugim przypadku… Sama to czułam. Jednak i tak nic z tym nie zrobię, poczekam na inicjatywę Olka. Chociaż skręca mnie, żeby samej wziąć sprawy w swoje ręce…
Monika przeszła samą siebie i zrobiła taki obiad, że żaden Master Chef by się nie powstydził, a sam Ramsay poklepałby ją po ramieniu i powiedział: „Moja krew”. Przed podaniem kazała nam nakryć do stołu (konkretnie połączonych naszych dwóch stolików, które stanęły na środku i nie można było się ruszyć swobodnie). Najpierw podała nam zupę rybną. Nie przepadam za zupami, ale ta była przepyszna! Na drugie zrobiła kotlety de volaille, a na deser babeczki kokosowe z miodem. W życiu nie jadłam czegoś lepszego! Rozpływałam się przy każdym kęsie!
- Mam orgazm spożywczy – oświadczył bez ogródek Dorian. Skończył właśnie drugie danie i z głośnym westchnieniem oparł się o krzesło, klepiąc po brzuchu.
- Jesteś moją mistrzynią – powiedziałam i wgryzłam się w babeczkę. – To jest coś cudownego! Postawiłabym ci pomnik za ten obiad!
- Nie przesadzajcie! To tylko jedzenie.
- Tylko jedzenie – prychnął jej chłopak. – Jadłaś kiedyś coś takiego? – Zwrócił się do mnie.
- Nigdy! I nigdy nic mi tak nie smakowało.
- Nie wiem, czy ze mnie szydzicie, ale dziękuję. Cieszę się, że smakuje.
- Wino też  jest wyśmienite – Dorian upił łyk czerwonego trunku. Z tym akurat bym polemizowała, ale to dlatego, że nie cierpię wytrawnego wina. Ale nie przyznałam się do tego.
Przy obiedzie słuchaliśmy mojej składanki. Monika przy każdej piosence szczerze komentowała. Najczęściej to było „świetny wybór”, ale zdarzało się i „to bym zamieniła”. Starała się mnie nie urazić, ale doskonale to rozumiałam. Guzik wiedziałam o francuskiej muzyce i kierowałam się tym, żeby rok się zgadzał i piosenka była znośna. Monika mogła powiedzieć coś więcej na ten temat, bo zasłuchiwała się w tej muzyce i miała jakieś pojęcie. Ale potem uścisnęła mnie mocno i powiedziała, że to jeden z najlepszych prezentów jakie dostała w życiu, bo jest prosto z serca i docenia moje starania. Tym bardziej, że są to bardzo przemyślane i starannie dobrane piosenki. Dla widoku łez w jej oczach, warto było siedzieć te kilka godzin.
Potem, zajadając się różnego rodzaju serami, obejrzeliśmy „O północy w Paryżu”. Gdy nadeszła „godzina policyjna”, Monika poszła kawałek odprowadzić Doriana, a ja tymczasem posprzątałam ze stołu. To nie pierwsze urodziny, w których uczestniczyłam, ale jedne z najbardziej udanych. Lubię imprezy, ale ten spokojny wieczór okazał się być lepszy niż niejeden melanż.
Monika wróciła i od razu mnie objęła.
- Dziękuję ci za ten wieczór. Było super, a twój prezent… Cudowny!
- To jeszcze nie koniec! – Wyswobodziłam się z jej ramion i wyjęłam ze swojej szafki drugi prezent. – Mam nadzieję, że ci się spodoba – wręczyłam jej torebkę.
Kupiłam jej książkę Guillaume Musso „Central Park” i koszulkę z Wieżą Eiffla. Uwielbiałam tego francuskiego pisarza, a Monika nigdy nie czytała jego powieści.
- Jesteś cudowna! Oczywiście, że mi się podoba – ponownie mnie przytuliła. – Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można mieć.
Zszokowało mnie jej szczere wyznanie. W pierwszej chwili miałam wątpliwości, czy się przesłyszałam i może sama sobie wyobraziłam, że ona to powiedziała.
- To nic takiego.
- To bardzo wiele, uwierz.

Co jest najlepsze w dawaniu? Widok szczerego uśmiechu na czyjeś twarzy. To miłe uczucie, że zrobiło się coś, co kogoś uszczęśliwiło. Czyż nie lepiej dać coś trafionego, niż otrzymać coś kompletnie bezużytecznego? Niektórzy zapominają, że prezentów nie powinno się dawać „na odpierdziel”. Należy zastanowić się przez chwilę co ta osoba lubi lub czego potrzebuje. Niech wie, że myślimy o niej i jest dla nas ważna. A takim gestem można bardzo łatwo to udowodnić.
#taka #przyjaciółka #to #skarb #urodziny #dwudziestka
#nakarku #francuskie #śniadanie #croissant #kawa

fot. Sandra & Paulina :D
~ * ~
Akurat na dwudziestą część wypadły dwudzieste urodziny Moniki. :) Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi. ;) Jak Wam się podoba składanka? ;) Trochę nad nią siedziałam i dziękuję Oli za pomoc! :*

Kochani, to już 20 postów i ponad 3100 wyświetleń! Jesteście wspaniali! :) Serce rośnie jak się widzi, że moja praca nie idzie na marne. :) Z tej okazji mam dla Was niespodziankę... Zainspirowani mają Instagrama! :D Od teraz moi bohaterowie nazywają się "Inspirejsi", nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego. ;) Będziecie mogli zobaczyć moje przygotowania do postów, ale i zdjęcia, których nie wstawiam, okładki itd. itp. Link poniżej:

Zaczynam porządną promocję bloga. Zmieniłam już Favikona (taki kwadracik przy tytule strony :P), pracuję nad zdjęciem tytułowym, także zapowiada się wiele zmian! :)

Rozmowa z Mikołajem to autentyczne odpowiedzi mojego nieocenionego kolegi Łukasza. Bardzo Ci dziękuję za pomoc! :)
Wracam do pisania kolejnej części, bo zanim utonę w notatkach z historii filozofii, musicie się dowiedzieć co z Olkiem itp. :D Życzę Wam owocnej nauki, miłego weekendu i trzymajcie się ciepło! :)