Najpierw
przez problemy z Michałem i Olkiem, a potem przez sesję zaniedbałam pisanie.
Miałam w głowie kilka historii, ale żadnej nie spisałam ze względu na brak
czasu. Ale ostatnio poznałam ciekawą historię mojej koleżanki z roku, która
zgodziła się nią ze mną podzielić. Imiona oczywiście pozmieniałam.
Pierwszy raz
widziałam go w autobusie. Stał przede mną, a ja siedziałam. Patrzył w okno i
słuchał muzyki. Nagle zaczął ruszać głową, tupiąc noga i nucąc bezgłośnie.
Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana i pomyślałam: „już go kocham”.
Zlustrowałam go od góry do dołu. Poszarpane przy końcach nogawek dżinsy,
trampki, żeglarska kurtka z szarym kapturem i duże słuchawki na uszach. Trochę
przydługie blond włosy i morskie oczy. Dostrzegłam je jak spojrzał gdzieś na
tył autobusu. Nie był moim ideałem, ale ujął mnie tym nuceniem i tymi oczami!
Niestety wysiadł
parę przystanków przede mną. Z resztą i tak nie odważyłabym się do niego
zagadać. Jednak od tamtej pory czasem mi się przypominał. Na pewno za każdym
razem, gdy sama nuciłam w autobusie.
Parę tygodni
później znowu go spotkałam, też w MPK-u. Nawet wysiedliśmy na tym samym
przystanku i szliśmy w jednym kierunku. Na nogach miał te same czarne trampki,
tylko wyglądały na bardziej używane niż wcześniej. Do tego jasne dżinsy (widać,
ze nowe), czarna koszula i kurtka dżinsowa. Patrzyłam na niego przez całą drogę
do centrum handlowego. Gdy weszliśmy, wtopił się w tłum i go zgubiłam.
Zrezygnowana weszłam do Empiku. Tam spędziłam trochę czasu wśród ulubionych
książek, które miałam w zwyczaju czytać w salonie. Nie pojmowałam kupowania
książek, które się przeczyta i rzuci w kąt. Dlatego byłam stałą bywalczynią
bibliotek i właśnie Empiku.
Czytałam właśnie
„Wróć, jeśli pamiętasz” i byłam tak zagłębiona w lekturze, że nie zauważyłam
czyjeś obecności obok mnie.
- Ej, sorry -
szepnął męski głos, a ja spojrzałam na jego źródło.
Mój Boże, to był
on!!! Morskooki z autobusu!!! Rozejrzał się niespokojnie i skulił głowę
spłoszony.
- Mogę ci w
czymś pomóc? - Zapytałam zdezorientowana.
- Świetnie, że
pytasz. Udawaj moją dziewczynę. Teraz! - Podniósł głowę i zaśmiał się nieco za
głośno.
- Powiedziałam
coś śmiesznego?
- Uwielbiam
twoje żarciki o książkach - podszedł do mnie bliżej, objął w talii i spojrzał
na książkę, którą nadal trzymałam w rękach. Był tylko o głowę ode mnie wyższy.
- Błagam, nie wydaj mnie - szepnął.
- Adam?
Odwróciliśmy się
obydwoje. Jakiś koleś patrzył na nas podejrzliwie.
- Hubert, siema
- uścisnęli sobie dłoń. - Co ty tu robisz?
- Szukam prezentu
dla siostry. A ty? - Zapytał jego, ale patrzył wymownie na mnie.
- Przyszedłem z
moją dziewczyną. Poznajcie się, to jest Hubert, mój kolega, a to jest...
- Wiktoria -
podałam mu dłoń, przerywając Morskookiemu w pół zdania. Wiele zaryzykował,
przedstawiając nas sobie, przecież nawet nie znał mojego imienia.
- Miło mi -
uśmiechnął się lekko, ale jakby nadal nie wierzył, że mogę być jego dziewczyną.
Sama bym w to nie uwierzyła.
- Mi również -
wyszczerzyłam się jak głupia. - Adaś obiecał mi kupić dzisiaj jakąś książkę, prawda,
kochanie? - Zwróciłam się do „mojego” chłopaka i uśmiechnęłam słodko.
- Tak, kolejne
romansidło - przewrócił teatralnie oczami.
- Przecież
lubisz jak ci czytam na głos te romansidła - żachnęłam się. - Staje się po nich
taaaki romantyczny - powiedziałam do Huberta.
- Starczy,
starczy - machnął ręką. - Wybrałaś już?
- Tak, chcę tę -
pokazałam trzymany w rękach egzemplarz.
- To idziemy.
Trzymaj się - skleili sobie piątkę.
- Na razie -
kolega był nieźle zszokowany.
Odeszliśmy nadal
objęci w pasie.
- Wisisz mi
ogromne lody - powiedziałam cicho.
- A książka może
być? - Stanął w kolejce do kasy.
- Serio chcesz
mi ją kupić?
- Nawet nie
wiesz, jaką przysługę mi zrobiłaś. - Nadeszła nasza kolej i położył książkę na
ladzie.
Po zakupie, gdy
odchodziliśmy od kasy, kątem oka zobaczyłam Huberta.
- Dziękuję,
kochanie - cmoknęłam Adama w policzek.
- Nie ma za co -
uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Chcąc uniknąć
wpadki, gdyby Hubert za nami szedł, cały czas trzymaliśmy się za ręce.
- Mieszkam
niedaleko, moich współlokatorek nie ma, może wpadniesz to spokojnie
porozmawiamy? - Zaproponowałam.
- Chętnie, bo
cały czas mam uczucie, jakby nas śledził.
- Ja też.
Gdy byliśmy już
u mnie w końcu się w pełni rozluźnił.
- Nieźle nam
poszło, nie? - Zaśmiał się.
- Tak. Chcesz
coś do picia?
- Herbatę
poproszę.
- Czarna,
zielona, owocowa?
- Zielona.
I jeszcze pije
zielona herbatę... Ach.
Zaparzyłam dwie
herbaty i usiadłam przy niewielkim stole naprzeciwko niego.
- Wytłumaczysz
mi więc, co to było?
- Hubert to mój
kolega jeszcze z liceum. Musiałem udać, że jesteś moją dziewczyną, żeby nie
nabierał więcej podejrzeń.
- Jakich
podejrzeń?
- Że jestem
gejem.
Otworzyłam
szeroko oczy, a on patrzył w szklankę i bawił się łyżką.
- A... jesteś? -
Ledwo mi to przeszło przez gardło.
Błagam, nie...
- Jestem -
odpowiedział cicho, wciąż na mnie nie patrząc.
- Rozumiem –
spuściłam wzrok na swoją szklankę. – Czemu nie chcesz się do tego przyznać?
- Żartujesz
sobie? Wszyscy by się ode mnie odwrócili!
- Nie
przesadzaj, homoseksualizm jest coraz bardziej akceptowany.
- Tak, ale
trzeba być naprawdę odważnym i nie przejmować się tym, co mówią inni. A ja się
akurat przejmuję i to bardzo.
- Spoko. Co
dalej?
Wtedy zadzwonił
do niego telefon.
- Przepraszam –
wyjął smartfona z kieszeni dżinsów i spojrzał na ekran. – Słucham? – Powiedział
do słuchawki. Chwila ciszy. – Skąd wiesz? - … - Tak, moja dziewczyna – mrugnął
do mnie. – Nie miałem kiedy się pochwalić, to wszystko stało się tak szybko. -
… - Na imprezę do ciebie? Nie wiem, zapytam ją i dam ci znać. - … - Spoko, to
nara. – Odłożył słuchawkę.
- Rozumiem, że
brniemy w to dalej?
- Jeśli tylko
zechcesz. Nie zmuszam cię do tego. Mogę powiedzieć, że nam nie wyszło czy coś
tam.
- A co będę
miała w zamian?
- Nie wiem, mogę
ci płacić, jeśli chcesz.
- Nie chcę
twoich pieniędzy – prychnęłam. – Pomyślę nad tym.
- Ale zgadzasz
się?
- Moment, jak to
ma wyglądać?
- Nie myślałem
nad tym.
- Więc pomyślmy
razem. Teraz.
- Okej, chcę po
prostu, żeby moi kumple nic nie podejrzewali i widzieli, że jestem z tobą
szczęśliwy.
- Masz chłopaka?
- Spotykam się z
kimś od czasu do czasu. On też nie chce się ujawnić, ale jest nam ze sobą
dobrze. Tylko, że jego nikt nie podejrzewa.
- Czyli
publicznie jesteśmy razem, a prywatnie…
- Przyjaciółmi.
Możemy się spotykać we dwójkę, twoje koleżanki też mogą o tym wiedzieć.
- Dobra. Czyli
publicznie chodzimy za rękę, całujemy się, a prywatnie nic z tych rzeczy?
- Tak, my nie
jesteśmy naprawdę razem. To tylko gra dla publiczności.
Zabolało mnie to
trochę. I właściwie nie wiem, czemu ja się w to pakuję! Adam mi się podoba, nie
wytrzymam długo w tym układzie. Ale miałam tendencję do szybszego mówienia niż
myślenia.
- Zgoda. Ja
robię popisówkę przed twoimi kolegami, a ty mi od czasu do czasu coś kupisz.
Książkę, płytę, biżuterię, zobaczymy.
- Świetnie.
Oczywiście bezzwrotnie, jak się „rozstaniemy” – zakreślił cudzysłów w powietrzu
– nie musisz mi nic oddawać.
- Jesteśmy
umówieni – podałam mu rękę przez stół, a on ją uścisnął na przypieczętowanie
umowy.
Szło nam
naprawdę nieźle. Wszyscy znajomi na jego i mojej uczelni już o nas wiedzieli.
Gruchaliśmy gdzie popadnie, moje koleżanki mi zazdrościły takiego chłopaka,
który mnie tak rozpieszcza. Gdy byliśmy u mnie i dziewczyny były w domu,
siedzieliśmy razem na łóżku, czasem głośno się śmialiśmy, a gdy pukały, obejmowaliśmy
się.
Naprawdę sobą
byliśmy tylko wtedy, gdy w promieniu pięciu metrów nie było nikogo znajomego i
otaczały nas tylko ściany mojego albo jego pokoju. Tak było tego popołudnia.
Odrabialiśmy swoje zadania domowe, on przy biurku, ja na łóżku. Jakiś czas temu
wpadłam na pomysł, żeby powiedzieć o nas moim rodzicom i pojechać do mojego
rodzinnego domu. Zapytałam Adama czy by chciał.
- Raczej nie.
- Dlaczego? –
Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Po co miałabyś
o nas mówić?
- Bo… No nie
wiem… - jąkałam się. - Kurczę, ucieszyli by się i w ogóle… Nie musimy planować daty ślubu od
razu.
- Nie jesteśmy
razem i nigdy nie będziemy. Muszę iść, przypomniałem sobie coś. – Wstał od
biurka, zebrał szybko zeszyty i zgarnął do plecaka.
- Nie musisz
iść, to było tylko pytanie! – Zerwałam się z łóżka i pobiegłam za nim do
przedpokoju. Ale on już zakładał buty.
- Naprawdę muszę
już iść. Spotkamy się później.
I wyszedł.
Walnęłam głową w ścianę i zasyczałam z bólu. Ale ja jestem durna! Wszystko przez
to, że Adam tak bardzo mi się podobał. Uwielbiałam jak na mnie patrzył przy
ludziach, jak obejmował i całował w czoło. Ale wszystko to było na pokaz przed
kumplami. Dobrze wiedziałam, że jest świetnym aktorem, ale ja za bardzo się w
to angażowałam. Wszystko przez to, że od tak długiego czasu byłam sama…
Napisałam do
niego SMS-a:
Źle
to zabrzmiało, przepraszam. Tata czasem mi dogryza, że nie mam chłopaka i
chciałam mu udowodnić, że nie jestem taka najgorsza, ale rozumiem Twoją
decyzję. Trzymajmy się tego, co ustaliliśmy…
Tego dnia mi nie
odpisał. Następnego też nie. Moje współlokatorki były zdziwione, że tak długo
go u nas nie było, ale wymigałam się, że ma dużo nauki i musi pouczyć się w
samotności. W rzeczywistości nie wiem co się z nim działo, ale tęskniłam za
nim. Coraz mniej podobał mi się nasz „układ”, ale im dalej w to brnęliśmy nie
potrafiłam z niego zrezygnować. Trudno, będę w nim zakochana ukrycie, będę go
miała tylko wśród ludzi, da się to przeżyć. Wolę to niż zostać znowu sama.
Dopiero po dwóch
i pół dnia się odezwał.
Elo!
Spotkamy się dzisiaj? Musisz kogoś poznać.
Jasne,
kiedy i gdzie?
Wpadnij
do mnie o 18.
Nie chciałam się
starać, ale długo się przygotowywałam do tego spotkania. Wierzyłam, że chce
mnie przedstawić komuś ważnemu. Może bratu, albo rodzicom? Może przyjechali,
dowiedzieli się o mnie i chcieli poznać? Jeśli tak to wymuszę na nim, żebyśmy
do moich też pojechali! Nic mnie to nie interesuje!
Punkt osiemnasta
zjawiłam się pod jego drzwiami. Otworzył mi jakiś facet, którego nigdy
wcześniej nie widziałam. Miał iście latynoską urodę, był brunetem i wyglądem
zwalał z nóg, serio!
- Cześć, jest
Adam?
- Wiktoria?
Niepewnie
kiwnęłam głową.
- Wchodź, Adam
miesza sos – odsunął się, żebym weszła. – Wiki przyszła! – Zawołał w stronę
kuchni.
- Wpuść ją! –
Padła odpowiedź.
- Jakbym nie
wiedział – powiedział do mnie brunet i się uśmiechnął. W tym czasie zdjęłam
buty i kurtkę, którą uprzejmie ode mnie wziął i odwiesił. – Chodź – gestem
zaprosił do kuchni i puścił mnie przodem.
- Hej –
przywitałam się z „moim” chłopakiem.
- Cześć, Wiki.
Poznałaś Przemka?
- Przemek jestem
– przystojniak dopiero się przedstawił i podał mi dłoń.
Uścisnęłam ją
bez słowa i patrzyłam wyczekująco na Adama. Przemek wyglądał na sporo starszego
od nas i nadal miałam nadzieję, że to brat. To musiał być jego brat!
Ewentualnie przyjaciel-gej, ale nie chłopak!
- Przygotowałem
kolację. Jesteś głodna?
- Tak, bardzo.
Coś było nie
tak. Adam nigdy nie gotował! Nigdy! Stałam zdezorientowana, dopóki nie
zaprosili mnie do stołu. Wyjęłam talerze z szafki, ale Przemek mi je delikatnie
zabrał.
- Usiądź, jesteś
naszym gościem.
„Naszym gościem”?!
Usiadłam i
patrzyłam na nich zszokowana. Nie chciałam do siebie dopuścić tej myśli, ale on
chyba nie był jego bratem… Patrzyli na siebie… jak zakochani. Jak głupia nadal
wmawiałam sobie, że mi się wydaje.
Kolacja nie była
wyśmienita. Adam przesolił kurczaka i trochę przypalił sos. Do tego podał mi
sok z grejpfruta, którego nie cierpię!
- Przepraszam, chyba nie wyszło najlepiej –
przyznał w trakcie jedzenia.
Wtedy to się
stało. Przemek ujął jego rękę i pogłaskał kciukiem, a do mnie w końcu dotarła
bolesna prawda.
- Przepraszam na
moment – wstałam od stołu i poszłam do łazienki.
W oczach stanęły
mi łzy. Wytarłam je szybko i próbowałam się ogarnąć, ale nie szło mi to najlepiej.
Miałam ochotę wybuchnąć głośnym płaczem. Musiałam szybko wymyślić jakąś wymówkę
i wyjść stąd bo nie zniosę ich widoku. Wyszłam cicho z łazienki i wtedy
zobaczyłam, że się całują. Moje serce pękło. Z impetem wpadłam do kuchni i
chwyciłam torebkę.
- Bardzo was
przepraszam, ale ja muszę uciekać. Mam pilną sprawę, która nie może poczekać.
Patrzyli na mnie
zdezorientowani, ale nie czekałam na reakcję, tylko zaczęłam się ubierać.
Wyszli za mną do przedpokoju.
- Podwieźć cię
gdzieś? – Zapytał Przemek.
- Nie, dzięki.
- Może jednak?
- Nie –
warknęłam. – Dam sobie radę.
Przez chwilę
mierzyłam go wzrokiem, a on stał zdezorientowany.
- Na razie –
powiedziałam i wybiegłam z mieszkania.
Na ulicy już się
nie powstrzymywałam i wybuchłam głośnym płaczem. W autobusie szlochałam cicho,
a ludzie patrzyli na mnie ze współczuciem. Nie chciałam, żeby się ktoś nade mną
użalał. Chciałam, żeby ktoś mnie szczerze pokochał, to tak wiele?
Weszłam do
mieszkania ze spuszczoną głową. Łzy przestały mi cieknąć, ale miałam rozmazany
makijaż i wyczerpanie wypisane na twarzy. Zdjęłam kurtkę, kiedy z kuchni
wyskoczyła moja współlokatorka.
- Cześć, Mała!
Robimy pizzę, zjesz z nami?
- Nie mam ochoty
– mruknęłam.
- Co się stało?
– Podeszła do mnie, a reszta dziewczyn wyjrzała z kuchni.
- Rozstałam się
z Adamem – powiedziałam cicho.
- O Boziu –
Kamila mnie objęła, a ja znowu zaczęłam płakać.
Zaprowadziła
mnie do kuchni.
- Co się
właściwie stało? – Zapytała Ola.
- Nie chcę o tym
rozmawiać.
- W porządku.
- Kurczę, nie
spodziewałam się. Byliście taką świetną parą – przyznała Kamila.
-
Najpiękniejszą, jaką widziałam! – Poprawiła Ola. – Chciałabym, żeby jakiś facet
patrzył na mnie tak, jak Adam na ciebie.
To mnie dobiło.
Miałam ochotę wykrzyczeć, że jest świetnym aktorem i to wszystko było udawane, a
ja pozwoliłam sobie wierzyć, że dla mnie zmieni orientację. Czułam się jak
skończona kretynka. Do dziś się tak czuję.
-
Jak to się skończyło?
-
Odesłałam mu wszystkie rzeczy, które mi kupił. Napisałam krótki liścik, że nie
wierzę, że mi to zrobił i to w taki sposób. Było mi naprawdę przykro, że
posunął się do takiej rzeczy. Mógł się domyślić, że mi na nim zależy i zrobić
to w bardziej delikatny sposób. Dodałam, żeby nie próbował się ze mną
kontaktować i obiecałam, że mimo wszystko jego tajemnica jest u mnie
bezpieczna.
-
Przeszło ci już?
-
Nie. Chociaż minął już prawie rok nadal o nim myślę i żyję nadzieją, że się
odezwie. To strasznie naiwne, ale cały czas wierzę, że do mnie wróci.
-
Na pewno spotkasz faceta, który cię pokocha i będzie godny twojej miłości.
-
Mam nadzieję, że prędko, bo już mnie to wszystko męczy. Czy jest coś gorszego
niż zakochać się w geju?
~ * ~
To już dwudziesta piąta część! A mi stuknęła kolejna setka wyświetleń! :) Dziękuję bardzo za to! To mnie motywuje do snucia dalszych historii, które już wkrótce. :)